Drzwi do mieszkania były uchylone. Nie byłam zdziwiona. Cheryl nigdy nie zamyka drzwi do końca. Weszłam do środka jasnego mieszkania. Już chciałam się przywitać, gdy dosłyszałam podniesione głosy dochodzące z salonu. Zmarszczyłam brwi skupiona. To był męski głos. Ale przecież Patricka tutaj nie ma. On nie wie gdzie Cher mieszka.
Modląc się o nagły wzrostu szczęścia sunę przy ścianie w kierunku wejścia do pokoju. Serce biło jak oszalałe. Oddech uwiązł w gardle, gdy przez szmery dosłyszałam jego głos.
Louis.
-Nie mogę tak dłużej!- warknął.- Po prostu nie mogę spojrzeć jej w oczy...
-A myślisz, że mi jest łatwo?-Cher płakała. ONA PŁAKAŁA.- Cholera, Lou to moja siostra! Słyszałam wszystko co o tobie mówiła. Ona kochała was obu... A ty... A my...
-Cheryl nie mów jej. Nie- urwał. Dobiegło mnie westchnięcie.- Nie powinno do tego dojść. Dobrze o tym wiesz.
Coś skrzypnęło. To chyba kanapa. Ktoś płakał. To chyba ich wina. Cokolwiek się stało, było potężne. Siła tego czynu kierowana była do mnie. Niemalże czułam chłód, który przytula mnie do siebie ostrząc noże, aby za chwilę przeciąć nimi moje serce.
-Ona nie może się dowiedzieć... Że...-zawiesił głos.
-Powiedz to Louis. Przyznaj się do winy- głos Cher był rozgoryczony.
Nie wytrzymałam. Wyjrzałam zza rogu. Oparłam się o framugę pragnąc jakiegokolwiek oparcia. Jakiejkolwiek siły.
-Jakiej winy?- mruknęłam złamanym głosem.
Louis poderwał się w górę zupełnie rozkojarzony. Okrążył bordową kanapę i już chciał mnie przytulić, gdy wyciągnęłam ręce broniąc się przed nim.
-Mówcie!- podniosłam głos spoglądając to na niego, to na siostrę.
-Chodzi o to, że- wtrąciła Cher podchodząc do Louisa.-Gdy ty wczoraj rozmawiałaś z Katniss, Louis przyszedł do mnie i... Tak jakoś wyszło- zagryzła wargę.- Byliśmy w łóżku.
Wszystkie noże, czyste srebro rozerwało moje serce, które dopiero co pozszywałam. Jakoś je skleiłam po dawce prawdy Zayna. Ale teraz... Przez otwarte okno wleciało wczesnozimowe powietrze unosząc moją duszę za drzwi. Zaraz po niej wyszło ciało w akompaniamencie plusku krwi i gromkich nawoływań fałszywych przyjaciół.
Wybiegłam przed ulicę łapiąc głębokie oddechy. Wszędzie było tak jasno. Za jasno. Obracałam się dookoła pijana własną naiwnością. Potrzebowałam ciemności. Tej ciemności, z którą żyłam przez tyle lat. Która karmiła mnie jedzeniem i obrzydliwym odbiciem w lustrach.
Osunęłam się na kolana patrząc prosto w niebo. Kogo mam prosić? Powiedzcie mi kogo! Chciałam po prostu, żeby było dobrze. Chciałam być szczęśliwa. W końcu. Chciałam za wiele? I jak gdyby nigdy nic zaczęłam płakać i skomleć.
Złapałam swoje serce w palce. I odkryłam gorzką prawdę. Nie mam go. Pusta czarna dziura. Zaczęłam krzyczeć. Wbiłam palce we włosy.
-Tego chciałeś?!- zawołałam do nieba.- Aż tak bardzo mnie nienawidzisz?!
Może ktoś mnie usłyszy? Albo niech chociaż piorun mnie uderzy. Niech naładuje moje ciało czystą energią i niech zabierze mnie daleko. Ale tak jak zawsze. Moje prośby nigdy nie zostały wysłuchane. Tuż po chwili zza chmurki wyszło słodkie, pełne słońce.
Tak cholernie piękne.
Wciągnęłam powietrze i mocniej owinęłam się płaszczem. Zapukałam jak na grzeczną wnuczkę przystało. Już po chwili usłyszałam cieplutki głosik babuni Audrey. Otworzyła drzwi.
-Mój Boże, Violetko! Ale ty marnie wyglądasz!- złapała mnie za dłoń.
-Dziękuję. Nie mogła mnie babcia bardziej podbudować- uśmiechnęłam się żałośnie.
-Zaraz nałożę nam ciasto i wszystko opowiesz- wciągnęła mnie do środka.- Tak się składa, że mam jeszcze jednego gościa!
-Oj, to mogę przyjść innym razem- cofnęłam się.
-Ależ skąd- babuni odwiesiła mój płaszcz.- To twoja mama.
Zaschło mi w ustach, kiedy równo ze zdaniem weszłyśmy do kuchni.
-Mamo...?
Chyba pofarbowała włosy. I chyba się nie wysypia. Jakoś tak zbladła. Twarz taka mizerniejsza. Ubrała się w wąski czarny sweter. Ona nigdy nie nosi swetrów. Uniosła swój wyblakły wzrok tak bardzo mój. Rozszerzyła oczy jakby zobaczyła ducha. Z jej kolan spadła torebka.
-Violet- wydała skrzek. Płakała.
-Cześć- błądziłam wzrokiem.
Usiadłam naprzeciw niej. Zaciskałam mocno dłonie nie wiedząc co zrobić. Nie spodziewałam się jej tutaj. Nie mogłam spojrzeć w oczy osobie, której "nienawidziłam". Jezu... Przecież jej to powiedziałam. Jestem mordercą.
-Violet, skarbie...- schowała moje dłonie w swoich.- Odezwij się chociaż.
-Miałaś rację- chlipnęłam.- Miałaś rację we wszystkim.
Spodziewałam się aroganckiego śmiechu. Aż iskrzyło w uszach, gdy spotkałam się z głuchą ciszą, przerywaną tykaniem zegara.
-"Nigdy nie ufaj ludziom, to cię zgubi"- westchnęłam i spojrzałam na nią.- Cher i Louis... oni... I do tego jeszcze Zayn...Jezu- zakryłam twarz dłonią.
Rozpłakałam się.
Przed matką.
Czyje ramiona właśnie mnie obejmują? Czyje perfumy piżmowe właśnie głaszczą moje zmysły? Czyj głos milczy, nie chcąc kłamać?
-Wiedziałam, że tak będzie- ścisnęła mnie mocniej.- Uczymy się na błędach, Violet. Powtarzałam to Cher, ale mnie nie słuchała... I podążyła za Patrickiem jak taka potulna owieczka.
-Obiecaj mi mamo, że już nigdy nie będziesz tak oschła- płakałam, płakałam, płakałam.
-Skarbie, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cię krzywdziłam zamiast chronić. Nie chciałam, żebyś opuściła mnie tak samo jak Cher... Ale nawet nie zauważyłam, jak sama się ciebie pozbyłam. Jak sama dopuściłam do tego, że odeszłaś.
Wstałam i po prostu patrzyłam w jej oczy.
-Może nie uda mi się od razu naprawić naszych relacji. Może nigdy już nie zdobędę tego, co mogłam. Ale... proszę, Violet. Pozwól mi być twoją matką dalej.
-Och...- zatkało mnie. Kurde. Ja naprawdę nie czuję serca.- Dobrze- uśmiechnęłam się przez ból.- Dobrze.
Nagle niesamowity ból doskwierający mi od jakiegoś czasu przybrał na sile. Nie wiem dlaczego. Nie wiem skąd. Ale nagle usłyszałam długie piszczenie. Jakbym ogłuchła. Złapałam się za serce. O, jednak jest! I właśnie szarpie się z linami, które mocno je zaciskają.
-Violet co się stało?- głos mamy jest taki odległy.
-Coś mnie tak...- opadłam na krzesło.
Zadzwonił mój telefon. Już chciałam odebrać, gdy zrobiła to za mnie matka. Trwało to może minutę. Może dwie. Pobladła, a telefon lekko uderzył o stół wysuwając się z jej długich palców. Przełknęła ślinę.
-Skarbie... Dzwoniła policja... Zayn
Nagle.
-Miał.
Pikanie.
-Wypadek.
Ustało.
Poczułam lód. Zastygłam w bezruchu. W cholernym oczekiwaniu, że to wszystko żart. Ale to nie mógł być żart. Nie mógł. Zayn miał wypadek. I to z mojej winy. To przeze mnie.
Jestem mordercą...
______________________________
Cześć :)
Tak bardzo ociągałam się z dodaniem tego rozdziału, bo po prostu nie chciałam tego. Miałam te momenty od tak dawna przemyślane, ale nie sądziłam, że ich pisanie będzie tak trudne do napisania. Przepraszam, że zawiodłam :C
Jeśli chodzi o rozdziały- są one dodawane co tydzień (może się zdarzyć, że szybciej lub później). Staram się, żeby zawsze były na czas. Czasem nie wychodzi.
+ Zostałam nominowana do Bloga Miesiąca Grudzień! Jejciu tak się cieszę! DZIĘKUJĘ !
♥ ♥ ♥ Jeśli chcielibyście to dla mnie zrobić i oddać na ten blog swój głos... Oddać głos na tę historię, na te wszystkie chwile spędzone razem... Możecie to zrobić tutaj http://sonda.hanzo.pl/sondy,216246,Qd9s.html
Dziękuję wam za to, że jesteście. To dzięki wam, dla was tworzę.
Dziękuję ♥ ♥ ♥
Kochana, rozdział wyśmienity. Po pierwsze nie spodziewałam się że Louis będzie zdolny do zdrady. Przecież podobno tak kocha Violet. Cher też dała ciała. Jak oni mogli? Vio musi być zdruzgotana. I w dodatku ta wiadomość o wypadku Zayna. Okropny dzień.. Dobrze chociaż, że jej mama ją wsparła. Oby się wszystko ułożyło.
OdpowiedzUsuń@Gattino_1D
[gotta-be-you-darling]
[spojrz-w-moje-oczy]
Zawiodłaś? Dziewczyno, to był najlepszy Twój rozdział na tym blogu. Niepodważalnie. Tyle pięknych słów, tyle pięknych porównań, tyle emocji... A wszystko zamknięte w jednym rozdziale pod numerem szesnaście.
OdpowiedzUsuńPodczas czytania trzymałam się cały czas za serce. Trudno mi to wytłumaczyć. Naprawdę, nie wiem co to oznacza. Ale, cholera, te wszystkie emocje sprawiły, że nie mogłam oderwać się od ekranu. Nawet mrugnięcie wydawało mi się taką stratą czasu, bo przecież musiałam czytać, czytać i czytać.
Ach, wspaniały rozdział. Kocham Cię, dziewczyno. Niesamowite, że po raz kolejny udowodniłaś nam, jak wielką moc na Twój talent. Dziękuję, że jesteś i dla nas piszesz. ♥
No i oczywiście zagłosowałam. Mam nadzieję, że wygrasz, bo z pewnością na to zasługujesz.
A! Zapomniałam o jednym. Po raz pierwszy przewidziałam jedną rzecz, jaka wydarzyła się w rozdziale. Jakiś czas temu sobie pomyślałam, że dla Violet byłoby łatwiej, gdyby miała ograniczony wybór, jeśli chodzi o chłopaków. Tak sobie więc stwierdziłam, że dobrze by było gdyby jej siostra zajęła się Louisem, bo nie wiem dlaczego, ale wydali mi się do siebie pasować. Ale oczywiście, to nie zmienia faktu, że okropnie się zachowali. W końcu, helloł, niby Lou ją tak kochał i w ogóle, a tu nagle z inną dziewczyną w łóżku się znalazł.
UsuńAle, co dziwne, podoba mi się taka kolei rzeczy.
Pozdrawiam ♥
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńZnalazłam twój blog dzisiaj, ale tak mnie wciągnął , że przeczytałam już wszystkie rozdziały i czekam na kolejne :)
Ciekawa historia i podoba mi się twój styl pisania :)
Nie spodziewałabym się tego po Lou , ale i tak jestem za Violis !
Życzę weny :)
Wowowowowwowowwowowowoow *_*
OdpowiedzUsuńTo jest nie niesamowity rozdział..! No, no.. :D AMAZING! :D
Czekam na następny ;)) ♥
Wspaniały, naprawdę świetnie piszesz xd
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie
http://you-are-the-life-to-my-soul.blogspot.com/
OMG !!!!!!!! NAJCUDOWNIEJSZY ROZDZIAŁ :O !!! TAK BARDZO CZEKAM NA NASTĘPNY <3 !!!
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkimi poprzednimi komentarzami. Twój blog jest świetny. Nawet nie wiesz z jakim napięciem czekam na kolejny rozdział. Jak zwykle nie mam żadnych uwag do rozdziału, Jest po prostu świetny.
OdpowiedzUsuńJane <3
Nie
OdpowiedzUsuńspodziewalam sie tego po Lousie, jeszcze do tego z jej siostra. Jak on
mogl. Nie wierze. No i jeszcze Zayn, blagam nie usmiercaj go, nawet nie
probuj bo Cie normalnie udusze! :D czekam na nastepny i zycze
wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Nie wierzę, że to się stało. Jak oni mogli to zrobić? Jak Louis mógł to zrobić? Od początku pokładałam w nim wszelkie nadzieje i wierzyłam, że będzie odpowiedni dla Violet, a on mnie tak cholernie zawiódł. Jak on mógł przespać się z Cher? Jak w ogóle Cher mogła to zrobić własnej siostrze? Coś nie wierzę w tą śpiewkę, że to wina Lou. Cher od początku mówiła, że jest wspaniały i myślę, że ona coś do niego czuje. Ale nie sądziłam, że zrobi coś takiego..
OdpowiedzUsuńTak mi szkoda Violet chociaż powinna w końcu wybrać między Lou, a Zaynem. Kto zapewni jej lepszą przyszłość i da bezgraniczną miłość do końca?
Violet na pewno nie jesteś mordercą! Nawet nie waż się tak myśleć! Znajdź Zayna i sprawdź co z nim, tak będzie najlepiej!
I został Zayn, który miał wypadek. Kurde, dlaczego wszystko się komplikuje? Oni naprawdę potrzebuję trochę słońca, a nie ciągłego deszczu i burz.
Pozdrawiam i życzę weny <3
Kochana! *.*
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak ty to robisz, że każdy wyraz zmieniasz w słowa, zapisane w księdze rekordów ;3
Ten rozdał jest niesamowity! :')
Co prawda, szkoda mi Zayn'a, ale mam nadzieję, że to nic poważnego :(
Co do jej siostry i Lou, to dużo stracili w moich oczach -.-
Nienawidzę ich, ugh...
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam czasu :/
Pamiętaj, że zawsze jestem i będę z tobą :**
Pozdrawiam, życzę weny :) Xx
Tęsknię i cholernie kocham <3
Tyle tu tak wspanialych komentarzy...Nawet nie wiem od czego zaczac moze po prostu powiem... oczarowalas mnie :* naprawde nie dosc, ze robisz tak niesamowite szablony to i piszesz tak, ze jak napisala Charlie chwytam sie zaserce i brakuje mi tchu. Tak dokladnie tak. W polowie rozdzialu zorientowalam sie, ze wstrzymalam oddech ! czytalam wszystkie rozdzialy i nic ani nikt nie mogl mnie oderwac. Teraz zakonczylam na niesamowitym rozdziale o numerze szesnascie, a ja bym chciala wiecej :)
OdpowiedzUsuńMam okropny dylemat Louis i Violet czy Zayn i Violet.
Jako ze uwielbiam Malika pewnie i bym go wybrala, ale no kurde to podpalenie to wszystko uh :c No a Louis mowi, ze ja kocha a tu bum i wyladowal w lozku z jej siostra... sama nie wiem. Musze to przemyslec i oddac glos w ankiecie, bo wolalabym byc zdecydowana :)
Pozdrawiam i zycze duzo, duzo weny :* (wyslalabym Ci mase serduszek, ale jestem na telefonie i mi cos nie dziala :c) dlatego buuziakii :* :*
Wow, naprawdę cudowny rozdział. Nie spodziewałam się tego po Louisie. nie pomyślałabym, że jest zdolny do zdrady. W dodatku w taki sposób! Z jej siostrą! boże to podłe. Naprawde podłe. Nie dziwię się, że Violet czuje się zagubiona i zdradzona. Bardzo jej współczuję. Hm, ale przynajmniej w końcu otrzymała jakieś wsparcie matki.Czas najwyższy... Omg, mam nadzieje, że Zaynowi nic się nie stanie. Boże, dlaczego miał wypadek? Mam nadzieję, że wszystko szybko się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńOczywiście zagłosowałam na twojego bloga w ankiecie. Pozdrawiam i życzę dużo weny! x
Zapraszam do siebie: http://infinite-feelings-fanfiction.blogspot.com/
Kiedy kolejny rozdział??
OdpowiedzUsuńChciałabym dodać 10.01 :)
UsuńBrakuje mi słów na twoje opowiadanie Ale za to że zatrzymałaś w takim momencie to mam ochotę cię udusić. XD MAma nadzieję, że jak najszybciej dodasz kolejny bo zaraz umrę z ciekawości. Buziaki Kate ;-)
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam, czekam. Kocham :-*
OdpowiedzUsuńLexi