wtorek, 24 grudnia 2013

~15~Secrets have a big teeth




                "Musimy pogadać. Spotkajmy się na szkolnym parkingu."

              Czy tylko mnie przeraziły te słowa, wydobywające się z miękkich ust Louis'a? Gdy zadzwonił do mnie z samego rana, byłam jeszcze nie do końca przytomna, wciąż otumaniona zapachem czekolady pozostałej z poprzedniego dnia. Głos przyjaciela nie wróżył za dobrze. Był cichy, spięty i zmartwiony.
              Wzięłam głęboki oddech widząc z oddali pusty parking samochodowy i jedną postać po środku niczego. Podeszłam bliżej. Telefon drgnął w mojej dłoni informując mnie o nadejściu wiadomości.
                "Pamiętaj, że robię wszystko dla twojego dobra, Vio. Nigdy bym cię nie skrzywdził. 
                  Zasługujesz na prawdę. Musisz wiedzieć.
                  Kocham cię" 
~Louis
                Moje tętno podskoczyło nagle. O czym on mówił? Dmuchnął wiatr.
-Witaj Violet.
                Zrozumiałam. Podniosłam wzrok. Jej kocie spojrzenie przebiło mnie na wylot. Złociste włosy połyskiwały w szarym świetle dnia. Twarz porcelanowa nie wyrażała nic. Jak zawsze. Jak nigdy.
-Katniss- wyszeptałam.- Ja... Skąd...?
-Louis mi powiedział. Wiem kim jesteś- uśmiechnęła się.- Muszę powiedzieć, że nieźle się wyrobiłaś- zmierzyła mnie od góry do dołu.
                Louis. Teraz już wszystko jasne. Okłamał mnie. Tak perfidnie wykorzystał. Powiedziałam mu wszystko, zaufałam... A on mnie zdradził. A ja go kocham. A on mnie skrzywdził.
-Czego chcesz?- syknęłam.- Znowu zacząć mnie gnębić? Poniżać? Chcesz, żebym znowu się rozpadła i zaczęła się opychać! Żebym znowu zasmakowała w wymiotach, aby czuć się lepiej!- krzyczałam.
                Katniss zmrużyła oczy. Zagryzła wargę. Skrzyżowała ręce wypychając swoje sylikony na powierzchnię.
-Nie. Wtedy byłam jeszcze gówniarą. Nie wiedziałam co to jest ból...
-A teraz wiesz?- prychnęłam.
-Wiem- uniosła skrawek swojej bluzki pokazując bandaż i wychodzącą ponad nim bliznę.- Ale to nic nie zmienia. Nie cofnę czasu...
                Przestąpiłam z nogi na nogę czując jak zdenerwowanie ogarnia moje ciało.
-Po co to wszystko Kat? Przecież doskonale wiemy, że nie żałujesz przeszłości- przewróciłam oczyma.- Dobrze się bawiłaś, gdy każdego dnia ze strachu przed tobą uciekałam w najdalsze kąty szkoły... Bylebyś tylko mnie nie dostrzegła.
                Przez chwilę panowała cisza.
-Dlaczego Louis mnie tu ściągnął?
-Bo chce, żebyś poznała prawdę. Kocha cię jak szalony. I nie odpuści. Ostatnio coraz częściej spotyka się z twoją siostrą, żeby pomogła mu ciebie zdobyć. Łapie się wszystkich środków- uśmiechnęła się tajemniczo.
-A więc? O co chodzi?
-O Zayn'a.
                Krew stanęła w moich żyłach. Serce przyśpieszyło swój ruch chcąc uciec jak najdalej. Wiedziałam, że nadciąga coś złego. Że prawda będzie boleśniejsza niż kiedykolwiek.
-Pamiętasz ten dzień...?
               
-Och, uwierz, nie zasługujesz na więcej- skrzywiła twarz spoglądając na mnie.- To ja jestem w centrum uwagi- zrobiła krok w moją stronę i skinęła głową.
                          Ktoś ścisnął moje ręce i trzymał cholernie mocno.
-A teraz pozwól, że dam ci zapamiętać- zbliżyła się do mnie i szarpnęła za włosy.- Kto jest blaskiem tej szkoły...
                          Mocno pchnęła mnie na podłogę, prosto w kawałki lustra. Zaszlochałam czując jak wbiły się w moje ciało. Podniosłam na nią wzrok. W dłoni trzymała pęk moich włosów. Wyrzuciła je z obrzydzeniem do kosza. 
-Następnym razem wszystkie twoje włosy tam trafią- uśmiechnęła się złośliwie.- Ale nie myśl sobie, że to będzie przyjemne fryzjerskie strzyżenie- zerknęła na lustra.- Tylko coś bardziej... efektownego.
                          Skinęła głową, a po chwili postać przeszła bardzo blisko mnie i dołączyła do Katniss. Nie mogłam dostrzec twarzy. Widziałam tylko ciemne włosy i kurtkę. 
                           Nie minęła chwila, a wszystko zalały moje łzy.

-To był Zayn. Zayn cię trzymał. Nie zareagował na twoją krzywdę... Z satysfakcją przyglądał się jak upadasz na podłogę- zbliżyła się.- Bawiła go twoja niewinność.
-Nie- szepnęłam.- Nie!
-Nie buntuj się, Vio. Prawda i tak cię dopadnie- syknęła złotowłosa chwytając mnie za ramię.- Spójrz mi w oczy. Spójrz prawdzie w oczy!
                           W jej tęczówkach dostrzegłam czarną otchłań. I nagle w mojej głowie rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. A wraz z nim przyszła przeszłość...

                        Poczułam ogromny smród. Niemalże od razu wyskoczyłam z łóżka. Zobaczyłam jak za oknem umyka ciemna postać. Wyjrzałam na korytarz. Dobiegło mnie skwierczenie. 
-Mamo?
                       Jeszcze jej nie było. Zaczęłam kaszleć. Nie mogłam złapać tchu. Zajrzałam do pokoju obok. Stanęłam jak wryta. Okno było zbite. A pod nim płonące morze ognia. 
-Boże...
                      W panice nie mogłam zrobić nic sensownego. Po prostu stałam i wpatrywałam się tępo w ogień. I nagle za szybą dostrzegłam jego twarz...

-Zayn- szepnęłam roniąc pierwszą łzę.
-To był on. To on spowodował pożar. Naraził cię na śmierć...
                    To wszystko tłumaczy. Jego słowa. Wtedy przed "Fear"...
-Zrobiłem jej wiele rzeczy, za które żałuję... I żałuję za te, których nie zrobiłem...
                    A ja głupia wierzyłam, że mnie kocha...
-Wiem, że to boli Violet- westchnęła Katniss.
                    Osunęłam się na ziemię. Schowałam twarz w dłoniach. I po prostu płakałam. Wykrwawiałam się. Tajemnice mają wielkie zęby. I właśnie dowiedziałam się jak bardzo boli, gdy cię ugryzą...

                    Wbiegłam do domu mojego "kochanego". Nigdzie go nie było. Zerknęłam do garażu. Leżał pod swoim ścigaczem. Był tym bardzo pochłonięty. Dopiero po chwili spostrzegł, że stałam obok. Jak rażony piorunem podniósł się z ziemi. Smar zdobił jego koszulkę. A kropelki potu przyciągały czarne włosy do siebie ochoczo.
-Proszę powiedz, że tego nie zrobiłeś... Proszę skłam tak pięknie jak milion razy- szepnęłam przez łzy.
-Co? O czym ty mówisz, Violet?- spojrzał na mnie zdezorientowany.- Co się stało?
-O tej dziewczynie! Tej ze szkoły! Tak bardzo podobnej do mnie!- krzyczałam.- Powiedz, że to nie ty spowodowałeś pożar w jej domu!
-Ale co to ma za znaczenie...- jego oczy rozszerzyły się.- Skąd o tym wiesz?
                     Wbiłam palce w jego koszulkę i ścisnęłam mocno.
-Bo to ja nią jestem! Ja jestem tą dziewczyną, która nigdy się nie uśmiechała! Tą, która była samotna, pusta i niechciana! Ja to Violet. Ta z przeszłości, obrzydliwa i gruba oraz ta teraźniejsza! Ta, która kocha cię całym sercem! 
-Nie, nie, nie- pokręcił głową i nagle wybuchł.- Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Jak mogłaś?!
-Nie zrzucaj winy na mnie, Malik! Gdybym ci powiedziała, myślisz, że nadal byś mnie kochał? Bo ja nie sądzę... Gdy byłam Ugly Violet nawet nie zwróciłeś na mnie uwagi!
-Wiem, że robiłem źle, ale bardzo tego żałuję, Violet!- złapał mnie za ramiona.
-Mogłeś mnie zabić, Zayn! Rozumiesz to?!- wyrwałam mu się.- Boże... Kochałam cię! Oddałam ci wszystko! Moje ciało i serce!- skryłam twarz w dłoniach.
-Proszę cię, nie mów "kochałam" jakbyś już przestała- zagryzł wargę, ale i tak się rozpłakał.
-Kocham cię, Zayn... Ale...
-Nie...
-Chyba
-Nie...
-To...
-Nie!
-Koniec...
                    Zayn zamknął oczy krzywiąc się. Oboje płakaliśmy. Oboje byliśmy wyniszczeni. Nie chciałam tego kończyć. Kocham go. Ale po prostu... To za bardzo boli. Nie potrafię udźwignąć tego ciężaru. Jestem za słaba.
-Proszę cię, Violet. Nie odchodź...
-Muszę, Zayn...- cofnęłam się.- Wybacz, ale jeszcze nie jestem gotowa na taki ból. Musimy... chwilę... odpocząć.
-Ale ja nie chcę odpoczywać! Chcę ciebie!- zawył.
-Trzeba było o tym myśleć, gdy wzniecałeś pożar.
                    Nagle dosłownie przez moment znów widziałam obraz. Dwie osoby pochylone ku sobie. Z czułością oddające się sobie. I jeszcze trzecia. Z wielkimi oczami i przerażeniem na twarzy. Ja. 
                    Odeszłam. 
                    Tak po prostu. 
                    W głuchej ciszy. Wszystko milczy. 
____________________________________
                     Jeej ♥
                     Bardzo was przepraszam, że taki słaby dodaję, ale chciałam coś wam podarować na święta. No i wybaczcie, że taki smutny. Aż mnie samej zrobiło się żal Zayn'a. Zapamiętajcie sobie to co przeczuwa Violet w końcówce..To może wam dać pewne wskazówki co do akcji w następnym rozdziale ♥
                     Moje drogie...
                     Chcę wam życzyć, żebyście nigdy przenigdy nie traciły wiary w siebie. Nawet gdy wydawać się wam będzie, że nie ma wyjścia... Pamiętajcie, że to w was samych jest wyjście. W was jest cała siła i to wy możecie wszystko zmienić. Życzę wam jeszcze żebyście były zdrowe i szczęśliwe. Żeby wasze najskrytsze, najbardziej pokręcone marzenia się spełniły! 
                      Kocham was moje skarby! Bez was nie istnieję ♥ ♥ ♥

                      

sobota, 21 grudnia 2013

Uwaga!

                              To już dzisiaj! Mam przyjemność przedstawić państwu 
 moje nowe opowiadanie

Smętne dzwony biły w moją pierś,
płakałam stojąc nad grobem dzień w dzień.
"To on ją zabił"- mówili.- "To Zayn Malik"
Nie obchodziło mnie kto. Jej nie ma. Nie ma mojej Megan.
"Nie jesteś mordercą"- szepnęłam roztrzęsiona.
Zbliżył się o krok, rozsiewając wokół siebie woń cynamonu.
Pochylił się, a jego oddech drażnił moją skórę.
"Skąd ta pewność?"


Zwiastun


niedziela, 15 grudnia 2013

~14~From love cures only death


                                                         Adele- Lovesong

                  Po raz pierwszy w życiu obudziłam się z  uśmiechem. Otwierając oczy nie myślałam o bólu, który gdzieś tam jeszcze mnie wołał. Pojawiła się ogromna zasłona, która zagłuszyła cierpienie. Jakie to piękne uczucie. Lekkie powieki, szczery uśmiech... Mogło by zostać na zawsze.
-Cheryl?- mój głos skacze pomiędzy ścianami.
                   Błoga cisza.
                   Podeszłam do okna i otworzyłam na oścież. Nigdy nie czułam się tak jak wtedy. Wszystko wydawało się jaśniejsze, cieplejsze... Po raz pierwszy czegoś takiego doświadczyłam. I choć wiatr był chłodny i muskał moje policzki szponami...Nie ranił ich. Nigdy nie czułam się tak jak wtedy.
                   Bo nigdy nie czułam się kochana.
                   A teraz jesteś?
-Teraz i na zawsze.
                 
                   Chciałam sprawdzić gdzie jest Cher. Spojrzałam na lodówkę. Typowe "Niech diabli wezmą tą cholerną pracę". Biedaczyna. Westchnęłam i uciekając przed chłodem kierowałam się do mojego ciepłego łóżka. Kątem oka dostrzegłam ciemną smugę. Cofnęłam się o dwa kroki i drgnęłam przestraszona.
                   W drzwiach stał Zayn.
                    Opierał się o futrynę ze skrzyżowanymi rękoma. Mierzył mnie uważnym spojrzeniem głębokich oczu. Zagryzłam wargę i już miałam się odezwać...
-Cher chyba nie lubi zamykać drzwi- przewrócił oczyma.
-Nie wiedziała, że jakiś psychol będzie chciał tutaj wejść- uśmiechnęłam się lekko.
                     Zmrużył oczy i wślizgnął się do środka. Drzwi cicho wskoczyły na swoje miejsce, zostawiając mnie samą, zamkniętą w klatce z niebezpiecznym wilkiem. Postąpiłam o krok do przodu.
-Co tutaj robisz?- uniosłam brew.
-Aktualnie? Stoję.
                    Jezu..
-Naprawdę bardzo zabawne- klasnęłam w dłonie.- A teraz pytam poważnie..
-Miałem ochotę cię odwiedzić- zbliżył się o kilka kroków, a ja ani drgnęłam.- Znowu nie chciałaś wyjść z moich myśli.
                    Uśmiechnęłam się lekko spoglądając w jego oczy zaledwie o krok stąd.
-Jesteś bardzo upartą dziewczyną, Violet- jego dłoń spoczęła lekko na moim policzku.- Zawsze pojawiasz się w najmniej oczekiwanych momentach..
-To znaczy?- zmrużyłam lekko oczu napawając się jego dotykiem.
-To znaczy, że siedzisz w mojej głowie cały czas- położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął do siebie.- To jest naprawdę bardzo wkurzające.
                    Widziałam złoty błysk w jego oczach, gdy pocałował moje przedramię. Nie mogąc oderwać wzroku od kawowego oceanu, minęła dłuższa chwila zanim zorientowałam się czego dotykają usta chłopaka. Mojej blizny. Bladej szramy.
-Nienawidzę jej- szepnęłam czując jak tracę kontrolę nad łzami.
                     Malik słysząc te słowa skupił się na lekkim muskaniu właśnie tego okropnego znaku. Mruknęłam i próbowałam odciągnąć rękę. Nie chciałam, żeby ją widział. Oszpecała mnie. O ile mogłam być jeszcze bardziej szpetna. Jednak Zayn mocno trzymał mój nadgarstek.
-Puść mnie... Nienawidzę jej.
                     Uniósł na mnie swój przepełniony emocjami wzrok. Z sekundy na sekundę paleta barw sięgała od złota po czerń. Tyle kolorów, tyle emocji... I tylko jeden chłopak.
-Tego czego w sobie nienawidzisz, kocham dwa razy mocniej.
                      Zagryzłam wargę i po prostu nie wytrzymałam. Mocno wtuliłam się w chłodne ramiona skórzanej kurtki. Przyciągnął mnie jak najbliżej siebie. Nie robił nic nadzwyczajnego. Po prostu stał i był ze mną. I to było piękne...
-Co to znaczy podwójnie?- musiałam zapytać.
-Kocham za ciebie i siebie- odparł cicho muskając ustami moje wyblakłe włosy.
-Ale dlaczego? Dlaczego jesteś taki... dobry?
-Bo nie chcę, żebyś odeszła- westchnął.- Boję się, że cię stracę, Violet.
                      Czułam jak drży. Odsunęłam się lekko i spojrzałam na jego twarz.
-Jesteś jedyną, która może mnie zabić.
                       Boże... On płakał.
                       Zagryzłam wargę zaglądając w te oceany bezbronności. Zawsze uważałam, że nic go nie złamie. Że jest niezniszczalny. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Oto stał przede mną. Najbardziej bezbronny człowiek na świecie. Stał on i jego trucizna. Ja.
-Kocham cię- szepnęłam wtulając jego głowę w swoją szyję.
-To mnie zabije, Violet- powiedział cicho przez łzy.
-Co? Powiedz mi co cię zabija?
-Z miłości leczy tylko śmierć.
                        Chwyciłam jego twarz w dłonie. Tonąc w przepaści bezgranicznego bólu, powiedziałam:
-Nigdy więcej tak nie mów.
                        Już chciał zaprzeczyć... Lecz moje usta wystarczyły aby go odwieźć. Ręce Malik'a ześlizgnęły się na me biodra. Przyciągnął mnie tak gwałtownie, jakbym była jego ostatnim tchem. Jakby bał się, że mnie straci. Przeczesałam palcami czarne włosy chłopaka.
-Pozwól mi być tym jedynym- szepnął, gdy zrzuciłam jego kurtkę na podłogę.
-Od dawna nim jesteś.
                        Słońce zaglądało do pokoju rumieniąc się. Nigdy nie pomyślałabym, że kiedyś do tego dojdzie. Że się odważę. Że odważę się otworzyć przed chłopakiem. Pokazać mu moje ciało. Moją słabość I to Malik'owi. Matko...
-Boję się- szepnęłam zaglądając w jego oczy.
-Możemy przestać. Jedno twoje słowo i...
-Nie- przerwałam mu całując jego malinowe usta.- Kocham cię, Zayn. I chcę, żebyś o tym wiedział.
                        Pocałował moje czoło. Całował moje niewidoczne rany. Upiększał je swoją miłością. Nie był brutalny- tak jak sobie wyobrażałam. Z czułością zabierał źródła bólu. Wyrywał je jak chwasty. Jego dłonie lekko muskały delikatną skórę. Oczy bez przerwy wpatrywały się w moje nie mogąc skupić się na niczym innym. Nagość mieszała się z naszymi uśmiechami.
                        Całowałam blade blizny, na pięknym ciele chłopaka. Drżał wspominając jak wiele bólu mu przysparzało ich gojenie. Był tak bezbronny. Nie mogłam go zabić. Nie chciałam go już nigdy skrzywdzić.
-Tak bardzo cię kocham, Violet- wyszeptał delikatnie mnie przytulając.
                        Po prostu przytulając. Kochałam go bezgranicznie. Tego bezbronnego chłopca i tego upartego, gwałtownego mężczyznę. I to było piękne.
-Jesteś tak delikatna i czysta, że nie zasługuję na ciebie.
-Przestań tak mówić- uśmiechnęłam się trzymając jego twarz w swoich dłoniach.
                        Nagle poczułam ukłucie. Tajemnice, tajemnice.
-I tak wiem swoje- przewrócił oczami z uśmiechem.
                        W mojej głowie pojawił się błysk. Krótki, ale uderzył mocno. Dostrzegłam zranioną twarz Louisa. Cholera. I wtedy zaczęłam się mieszać. Bo kochałam ich obu. I to było pewne. Kochałam ich obu, bo byli tak różni, a jednak podobni. Louis z początku delikatny, w środku okazał się być niezłym twardzielem. A Zayn odwrotnie. Był strasznym dupkiem, który skrzętnie skrywał swoją wrażliwość.
                        Czułam łzy w moich oczach, który walczyły o wydostanie się na powierzchnię. W końcu jednak przegrały. Przegrały z gorącymi ustami Malik'a. Odetchnęłam wolna.
                        A potem były tylko głębokie oddechy, pocałunki i słodkie, rumiane słońce.
________________________________________
                        Przepraszam, bo post miał być wczoraj, ale jakoś nie mogłam znaleźć pomysłu na rozdział. Wiele razy go zmieniałam, aż w końcu postanowiłam, że trochę wam posłodzę ♥. Mam nadzieję, że wam się podoba. Od teraz już będzie trochę mniej słodko (złowieszczy śmiech).
                         Mogę wam zdradzić jedno KATNISS. Oj tak. Teraz to już pewne, że odbędzie się ich nieuniknione spotkanie. Pojawi się też Lou... Jak sądzicie, co się szykuje?
                         Kocham was moje kwiatuszki ♥
                         Miłego tygodnia!
PS. Słowa "Z miłości leczy tylko śmierć" pochodzą z utworu : Ada Szulc-"Big love" -to tylko taka ciekawostka. Po kilkukrotnym przeczytaniu tego tekstu zdałam sobie sprawę, że po części pasuje on do tematyki Paradise. Dajcie mi znać jeśli też tak odczuwacie ♥

niedziela, 8 grudnia 2013

~13~Kiss


                             The Raveonettes- I wanna be adored

                   Przeciskałam się pomiędzy ludźmi, aby jak najszybciej dojść do Zayn'a. Stanęłam na uboczu obserwując jak te wszystkie łatwe panienki kręcą tyłkami wokół niego, jak wieszają mu ręce na szyi, a on nawet na to nie reaguje. Czy aby na pewno dobrze zrobiłam? Może zbyt łatwo mu uwierzyłam?
                  W końcu, gdy się obrócił i mnie zobaczył postanowił wyminąć "fanki", które zapewne obiecywały mu niezapomnianą noc, że będzie w niebie i tak dalej. Przewróciłam oczyma i odepchnęłam się od barierek wchodząc ponownie do klubu. Zerknęłam na podwyższenie. Na fotelu siedział Harry i z tajemniczym uśmiechem obserwował mnie. Zasiadłam przy barze.
-Podaj cokolwiek. Byle mocnego- mruknęłam do młodego barmana.
                   Pijąc łyk za łykiem nawet nie spostrzegłam, że ktoś stoi obok mnie. Po chwili poczułam czekoladę gdy siadał obok.
-A więc jednak przyszłaś...-westchnął.
-Tak. Ale chyba zepsułam ci plan zaliczenia kilku fanek- poruszyłam brwiami dopijając drinka.
-Jesteś zazdrosna?
-Nie skądże... Osoba zakochana w ogóle nie jest zazdrosna- przewróciłam oczyma.- Oczywiście, że jestem zazdrosna! Nie mogę patrzeć na te dziewczyny. One są takie... ładne, a ja- urwałam i zeskoczyłam ze stołka.
                   Ten chłopak naprawdę zaczyna działać mi na nerwy. Niedługo nocne powietrze nie będzie już działało. Usłyszałam czyjeś kroki. Byłam bardzo zdenerwowana. I zazdrosna. Oparłam się czołem o drzewo.
-Jesteś bardzo do kogoś podobna- zadrżałam spoglądając na cwaniacki uśmieszek Malik'a.
-Tak?- zmarszczyłam brwi.- Mam nadzieję, że nie do żadnej z twoich wielbicielek.
                     Chłopak westchnął ciężko. Wyprostował się i podszedł bliżej.
-Do naszego liceum chodziła kiedyś pewna dziewczyna... Nigdy nie widziałem, żeby z kimś rozmawiała, czy się śmiała...- zmarszczył brwi patrząc na suchą ściółkę.
                      Mój żołądek się skurczył. Czułam jak słabnę, jak blednę. Gdybym mogła jakoś uciec... Rozpłynąć się... Nie chciałam tego słuchać. Nie chciałam słuchać jak mówił o niej. O osobie, którą kiedyś byłam. Ugly Violet.
-Zrobiłem jej wiele rzeczy, za które żałuję... I żałuję za te, których nie zrobiłem- pokręcił głową, a mnie coś ścisnęło za gardło.
                      Nie wiedziałam, o których "rzeczach" mówi. Tak naprawdę nie pamiętałam by cokolwiek złego mi zrobił. A może po prostu nie chciałam pamiętać...
-Ona nagle zniknęła- podniósł wzrok.- Później pojawiłaś się ty.
                      Moje tętno gwałtownie przyspieszyło. Czułam, jakbym miała się rozpaść.
-Jesteście podobne... Obie- westchnął.- Nie wiem jak to nazwać... Jesteście tak cholernie tajemnicze i ciche...
-Lubiłeś ją?- zapytałam prostując się.
                      Niech role się odwrócą.
-Ledwie znałem...- mruknął cicho.- Nawet nie wiem jak miała na imię.
                      Prychnęłam.
-No to rzeczywiście ci na niej zależało...
-Tego nie powiedziałem- odparł gwałtownie.
                      Auć?
-Dlaczego jej nie pomogłeś? Nie pomyślałeś, że może potrzebuje pomocy?! Że czuje się jak potwór i nie potrafi sobie z tym poradzić?!- uniosłam się.
                     Mój oddech przyspieszył, gdy słodko pachnąca dłoń Malik'a zasłoniła mi usta. Chłopak zacisnął powieki stojąc przede mną. Oj, czyżby sumienie zbierało swoje żniwa?
-Jesteś taka słodka, gdy się unosisz- mruknął sunąc nosem przez mój policzek.- Ta dziewczyna to przeszłość... Teraz liczysz się ty, Violet.
                      Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Tak mówią ludzie. I tak właśnie czułam. Bo przecież powiedział, że jestem przeszłością i jednocześnie,że teraz się liczę. Dlaczego to tak boli? Bo tak właśnie smakują tajemnice, suko. Ugryzłam swój język pragnąc aby ten głos został zduszony przez miliony następnych.
                      I nagle chłód musnął moje wargi, gdy dłoń Malik'a ześlizgnęła się na korę drzewa. Patrzył głęboko w me wyprane przez świat oczy. Nie wiem co tam spostrzegł. Mam nadzieję, że nie prawdę. A potem tylko pochylił się i szepnął:
-Ja też jestem o ciebie zazdrosny... Jak cholera.
                       A potem moja dusza została ściśnięta w pięści spełnienia. Całe życie o tym marzyłam. Wyobrażałam sobie jak to by było... Całować Malik'a.  Nie mogłam uwierzyć, że jego ciepłe wargi z zachłannością muskają moje. Czułam jak nasze oddechy się mieszają. Jego duże dłonie na moich biodrach, pasowały idealnie. Posiadanie go tak blisko siebie... Pochłaniając słodycz ciepłej czekolady z jego ciała... Skłamałabym mówiąc, że miałam kontrolę. W ogóle jej nie miałam. Ona uciekła i schowała się za plecami Zayn'a. Wszystko zależało od niego.
                       Czy można umrzeć ze szczęścia? Jeśli tak, to właśnie umieram. Czuję jak maleńkie piórka unoszą mnie do góry... Jest tak zimno i ciepło zarazem. Żegnaj marny świecie, właśnie odchodzę. Masz jednego niewolnika mniej. Brawo, oby tak dalej.
-Nigdy czegoś takiego nie czułem... Nie mogę zasnąć, bo cały czas siedzisz w mojej głowie. To trochę wkurzające- wyszeptał prosto w moje usta.- Możesz mi powiedzieć co to takiego?
-To chyba miłość, Zayn- przeczesałam palcami jego włosy.
                         Przeszedł mnie dreszcz. Poczułam mrowienie w głębiach brzucha. Co ty ze mną wyprawiasz, Malik?!
-Chyba się zakochałeś.

                          Sądziłam, że teraz będzie już łatwo. Że będę cieszyła się czekoladowym pocałunkiem. Ale nie. To nie takie proste. W nocy nie mogłam zasnąć. Zżerały mnie wyrzuty sumienia. Dlaczego cały czas miałam przed oczami pokrzywdzoną twarz Louisa? Bo jesteś suką. Zamknij się, do cholery!
                          Następnego dnia krążyłam wzrokiem po szkolnych korytarzach. Nigdzie nie mogłam znaleźć mojego przyjaciela. Jak za starych lat, Ugly Violet.
-Lou!- zawołam zauważając jego błękitne oczy wpatrzone w czyjąś twarz.
                          Stała przed nim dziewczyna. Wysoka, blondynka o dużym... Katniss. Krew momentalnie zastygła w moim ciele. Zrobiło mi się zimno. Czułam jak znikam, jak blednę. Cofnęłam się o krok. Co ja robię? Drugi krok. Dlaczego on z nią rozmawia?
-Czujesz to? Tak właśnie pachniesz, Violet... Strachem
                           Obróciłam głowę. Ten głos był tak wyraźny... Sądziłam, że ktoś za mną stał. Ale przywitało mnie tylko smutne, szare światło poranka. Zerknęłam w stronę Louisa. On wpatrywał się w Katniss coś do niej mówiąc. Po chwili spojrzenie jej zielonych oczu opadło na mnie niczym gilotyna.
                            Wycofałam się i oparłam o szkolne szafki. Czułam jak się kruszę, jak upada moja dusza. Musiałam wyjść na dziedziniec. Na powietrze. Tutaj było zbyt wiele wspomnień.
                             Uciekłam prosto w ramiona wiatru. Całował moje usta, dłonie, szyję, powieki... Był jedynym wiernym mi przyjacielem. Wtedy zauważyłam błękitną bluzę. Plecy tak dobrze mi znane. Louis.
                              Podbiegłam i popchnęłam go lekko przykuwając jego uwagę.
-Hej, Violet...- uśmiechnął się obracając w moją stronę.- Co się stało?
-Ty mnie pytasz, co się stało?- wydyszałam.- Katniss, to się stało!
                               Zagryzłam wargę.
-Powiedziałeś jej! Powiedziałeś kim jestem!- zawyłam czując krwiste łzy. Uniosłam dłonie i zaczęłam bezsilnie uderzać w jego klatkę piersiową.
-Violet, przestań!- złapał mnie za nadgarstki przyciskając dłonie do swojej piersi.- Powiedziałem jej to, co uważałem za słuszne, ale... nie zdradziłem tajemnicy- przejechał dłonią przez mój policzek.- Nigdy bym tego nie zrobił.
-Boję się- spuściłam głowę uderzając nią miarowo w ciało Lou.- Tak cholernie się boję. Nie chcę tych wspomnień. Nie chcę, żeby to wszystko wróciło... Nie zniosłabym tego bólu po raz drugi. Zabiłabym się, Louis- uniosłam na niego wyblakły wzrok.- Zabiłabym się.
                                Złapał mój podbródek i ścisnął.
-Nigdy. Więcej. Tak. Nie. Mów
-Ale to pra...
-Nie!- warknął.- Za bardzo mi na tobie zależy, żebym pozwolił ci odejść.
                                Znów chciałam zaprzeczyć, zaprotestować. Ale zabrakło mi siły. Ostatni promyk energii zgasł pod wpływem silnych ramion Louisa. Zdusił go doszczętnie. Ucałował moje włosy jak najdelikatniejszą rzecz na świecie.
-Przepraszam, że widziałaś moją drugą twarz- westchnął.- Wtedy, w "Fear".
-Nic się nie stało. Po prostu byłam trochę zdezorientowana. Po prostu uciekłam- zacisnęłam mocniej powieki bojąc się mojego nadciągającego zdania.- Louis muszę ci o czymś powiedzieć... Całowałam Zayn'a i...
-Wiem o tym- mruknął cicho.
-Skąd?
-Nigdy w życiu nie widziałem,żeby się tak uśmiechał.
_________________________________________
                                 Witam was! ♥
                                  Aż się wzruszyłam- pod poprzednim postem było 15 komentarzy! Nigdy bym czegoś takiego się nie spodziewała! Rozkleiłam się ♥ Dziękuję, dziękuję dziękuję ♥ I tak oto 13 rozdział za nami. Jak wrażenia? Z chęcią poczytam ♥
                                  Druga sprawa to taka, że trochę tych głosów nazbierało się w ankiecie, więc już mam prolog nowego opowiadania Light. Także z Zayn'em ♥ Oto zwiastun bloga, którego otwarcie już 21 grudnia! Mam nadzieję, że wam się spodoba ♥   Trailer Light