~Louis~
Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek tak mocno drgało moje serce. Za każdym razem miałem nadzieję, że Violet jednak odbierze ten pieprzony telefon. Szukałem jej wszędzie. Odważyłem się nawet ponownie odwiedzić jej siostrę z marną nadzieją, że może jednak tam będzie. Na marne. Oprócz załamanej Cheryl nikogo ani śladu.
-Louis to nasza wina, że zniknęła!- zawyła siostra chowając twarz w dłoniach.
-Nie, Cher- westchnąłem starając się na nią nie patrzeć.- Wszystko, ale na pewno nie to. Niedługo się znajdzie, uwierz mi...
Brązowooka uniosła się z kanapy i nawet na mnie nie patrząc wtuliła się w moje ramiona. Przez chwilę targały mną sprzeczne emocje. Kocham Violet. I nikogo poza nią. Jednak widząc tą potłuczoną porcelanę w moich ramionach musiałem... Musiałem zagarnąć ją do siebie.
-Będzie dobrze... Będzie dobrze...
Zazwyczaj nie lubię kłamać. Ale zawsze znajdą się wyjątki.
Kolejka do "Fear" ciągnęła się w nieskończoność. Naiwni ludzie. Gdy tylko mnie zauważali rozstępowali się niczym przerażeni, że mógłbym zabić ich chodź by spojrzeniem. Nie czekając ani chwili dłużej zanurkowałem pomiędzy ludzką głupotę i brak samokontroli. Boże, ratuj mnie.
-Tomlinson...- Lynn zatrzymał mnie przed samym wejściem.ściskając ramię.- Tylko nie rób niczego głupiego...
-O czym ty mówisz?- zmarszczyłem brwi wyrywając się.
Ten w odpowiedzi tylko westchnął i skinął głową. Nie miałem czasu na zastanawianie się. Ruszyłem czym prędzej prosto w otchłanie piekła...
-O... Louis... Jak miło, że w końcu raczyłeś się pojawić- zakrzyknął Harry prostując się na fotelu.
Był podejrzanie wesoły... Radosny... A wokół niego nie wyczułem ani grama narkotyku.
-Nie mam czasu na twoje gierki, Styles- mruknąłem podchodząc bliżej.- Chcę tylko wiedzieć gdzie jest Zayn?
Zielonooki wstał i upił łyk ze szklanki o grubych ścianach.
-Taki z ciebie przyjaciel, Lou? Nie wiesz co się stało z naszym biednym Zaynem?
Wstrzymałem oddech i chwyciłem szatyna za poły koszuli, ściskając jak jednego z insektów tego miasta, którym niewątpliwie był.
-Zapytam cię tylko raz- syknąłem przybliżając swoją twarz do jego.- Co. Jest. Z Zaynem?
Na twarzy chłopaka pojawił się arogancki uśmieszek. Gdybym potrafił czytać w myślach już dawno zmazałbym mu ten grymas. Oj już dawno.
-Leży. W szpitalu- wysyczał.- A dzięki naszej słodkiej, kochanej Violet jeszcze żyje...
Krew na moment zatrzymała się, ale tylko po to aby uderzyć ze zdwojoną siłą. Ze zdwojonym bólem. Serce podskoczyło i ogłuszyło moje myśli. Moje splamione krwią chłopaka myśli. Jeśli on cokolwiek zrobił Violet...
-Gdzie ona jest?!- podniosłem ton.- Gdzie?!- potrząsnąłem nim.
Harry zaśmiał się głęboko i odepchnął mnie jednym ruchem. Odsunął się i klasnął w dłonie.
-Podajcie mi tutaj chłopcy moją perełkę!- zawołał.
Nie minęła chwila, zasłona poszła w cień, a moim oczom ukazała się ona.
W białej, koronkowej sukience sięgającej ud. Zupełnie jakby chciał podkreślić niewinność dziewczyny. Oczy miała czerwone od płaczu, wargi pogryzione ze zdenerwowania. Widzieć ją w takim stanie... To jak widzieć śmierć bez kosy. Dziwny wygląd.
-Violet!- poderwałem się.
Jej oczy rozszerzyły się, a potem znów zasnuła je mgła.
-Co tutaj robisz?- szepnęła ochryple.- Cheryl ci się znudziła?
Boże, ona mi tego nigdy nie wybaczy.
-Violet, co się dzieje?- zapytałem podchodząc bliżej.
Lecz ona tylko coraz bardziej się oddalała.
-Violet?
Milczenie było karą. O zgrozo ile bym dał za chociaż jeden jej uśmiech.
-Tak się składa- wtrącił Harry ratując dziewczynę.- że zawarliśmy umowę...
-Umowę?- zmarszczyłem brwi.
U-MO-WA. O cholera...
-Nie- kręciłem głową.- Nie możesz! Ona nie zasługuje... Violet?!- stęknąłem.- Powiedz mi, że to nieprawda!
Jej słodkie oczka wbiły sztylet w moje serce. W moje sczerniałe od bólu serce.
-To prawda- westchnęła.- Zrobię wszystko, żeby uratować Zayna...
A potem Harry przyciągnął ją do siebie i ucałował w rdzawe włosy.
-Violet...
-Chyba już na ciebie czas Tomlinson- mruknął Harry gładząc jej ramię.- Masz jutro wartę, także lepiej będzie jeśli się nie spóźnisz...
-Violet... Nie zostawię cię... Uratuję cię...
Gdy nie doczekałem odpowiedzi, zrezygnowany odwróciłem się. Zacisnąłem dłonie w pięści i nagle ciszę rozdarł szept...
-Obiecujesz?
Powróciła ta sytuacja. Tak podobna, a jednak zupełnie inna. I słowa, które zatwierdzają wszystko...
-Obiecuję.
Zapukałem w białe drzwi. Głupek. Przecież wiadomo, że nie doczekam odpowiedzi. Uchyliłem skrzydło. Wypuściłem z sykiem powietrze. O cholera.
-Zayn- wymsknęło mi się.- Stary... Co...?
-Gdzie ty byłeś?- Malik zmarszczył brwi.- Gdzie byłeś przez ostatni czas?! Wtedy gdy cię najbardziej potrzebowałem?!
Podszedłem bliżej z żałosnym uśmiechem na twarzy.
-Nie ciebie jednego zawiodłem...
~Zayn~
Nic nie słyszałem. Nie chciałem słyszeć. Po opowieści Louisa mógłbym ogłuchnąć na zawsze. Moje serce zamarło na taką dawkę szoku. Bo inaczej tego nazwać się nie da.
-Jak mogłeś...?- zagryzłem wargę czując przypływ znajomego uczucia.
Twarz chłopaka nie wyrażała nic. Czystą pustkę. Świetne odzwierciedlenie mojego serca.
-Jak mogłeś jej to zrobić, Louis?!- krzyknąłem prostując się.
Zbliżyłem się do chłopaka i ścisnąłem go za koszulkę.
-Przelecieć jej siostrę?!- potrząsnąłem nim.
-Wiem, nie powinienem! Ale to...- jąkał się.- Nie wiem jak to się stało!- oddychał głęboko.- Nie wiem... To była chwila nim się zorientowałem... Chwila.
Kręcąc głową puściłem go.
-Ona cię kochała- czułem na skórze pieczenie jej łez.- Ona cię kurwa, kochała...
_____________________________________
Kochani nie zabijcie mnie :c Wiem, że rozdział jest straszny, ale obiecuję- postaram się aby 2 część była lepsza. Tam również będzie punkt widzenia Zayna i znów pojawi się Violet. Także ten... Jakby ktoś z was miał sposoby na dostarczenie weny to z chęcią je poznam! ♥
Szablony składajcie tutaj http://podstrona-birden.blogspot.com
Pytanka tutaj- ask.fm/BirdenBlue
A nowy rozdział na Light tutaj http://light-of-dark.blogspot.com
Kocham was kwiatuszki ♥