poniedziałek, 11 listopada 2013

~9~ Lie, lie everywhere


                                                     The Pretty Reckless- You


                  Czułam ucisk w żołądku, gdy ociągając się zmierzałam do  budynku. Pamiętałam jak nie tak dawno spotkałam tam Louisa. Mały, szary pustostan daleko od centrum miasta, po drugiej stronie rzeki. Szukałam go prawie wszędzie. Tylko tam mógł być.
                  Przyśpieszyłam kroku widząc jak znad lasu nadciągają burzowe chmury. W tej okolicy panowała wszechogarniająca cisza. Jedyną melodią był mój urwany oddech. Zawahałam się chwytając zardzewiały uchwyt. Pchnęłam drzwi, które po chwili zamknęły się z hukiem. Rozejrzałam się. Przez wybite okno wdzierały się dwie smugi światła. Podeszłam bliżej i przemknęłam się przez zabrudzone zasłony. W oddali dostrzegłam podrygujący na boki worek treningowy. Niezwykły taniec mięśni pogłębiał się z każdym ruchem chłopaka. Uderzał szybko, mocno i z pewnym rodzajem gracji.
                   Dopiero, gdy podeszłam bliżej zorientowałam się, że dobrze trafiłam. Louis z początku nawet mnie nie zauważył. Działał jak w transie. Słyszałam jak jego oddech odbijał się od ścian starego budynku. Niemalże czułam tą gorzką mieszankę emocji. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Zdążyłam tylko musnąć palcami jego skórę, gdy nagle chłopak obrócił się i zamachnął.
                   Mocno zacisnęłam powieki. Po chwili odważyłam się je lekko uchylić.
-To ty-westchnął, jakby zawiedziony.- Spodziewałem się kogoś innego.
                   Na twarz Louisa opadła gruba smuga światła. Zakryłam usta dłonią. Pod prawym okiem chłopaka widniała fioletowa smuga. Po policzku ciągnęły się niewielkie zadrapania. Widać gołym okiem, że wdał się w bójkę. Sądząc po jego nerwowości- nie taką przypadkową.
-Co...? Co ci się stało? Kto to zrobił?
                    Chłopak przewrócił oczami w geście zmęczenia. Potem odwrócił się i ponownie zaczął zadawać uderzenia biednemu workowi. Co się z nim do cholery stało? Gdzie się podział mój ukochany przyjaciel Louis? Przecież widziałam go zaledwie dzień, czy dwa temu.
-Nic. Się. Nie. Stało.
-A limo to sobie sam nabiłeś?- prychnęłam podchodząc bliżej.
-Może powinnaś zapytać Zayn'a? Przecież on lepiej się tobą zajmuje.
                     Chwila, chwila. Skąd on to...? Boże. Przecież był u Zayn'a, gdy spałam w jego pokoju po nadmiernej ilości alkoholu.
-Co ty wygadujesz? Słyszysz sam siebie?!- podniosłam ton.- Jesteś moim przyjacielem!
                      Na moment zatrzymał się i zamknął oczy. Prychnął i już miał znów zacząć uderzać, gdy w przypływie nadmiernej odwagi wcisnęłam się pomiędzy worek treningowy, a jego naelektryzowane ciało.
-Tak? Wybacz, ale przypominam sobie, że sam musiałem się dowiedzieć gdzie jesteś, bo nawet nie raczyłaś się do mnie odezwać! Tak się nawaliłaś, że nie pamiętasz jak znalazłaś się w sypialni Zayn'a! Mógłby zrobić z tobą cokolwiek by chciał, a ty nawet nie zdążyłabyś mrugnąć- syknął pochylając się lekko i wpatrując w oczy.
-Zadzwoniłabym do ciebie, ale przez te cholerne zwidy nie mogłam się nawet poruszyć!- fuknęłam odsuwając się i siadając na rogu podestu na wzór ringu bokserskiego.- A zresztą masz rację...
-Moment... Jakie zwidy?
-Gdy chciałam wracać do domu z tamtego miejsca zaczęłam widzieć różne, dziwne rzeczy...- westchnęłam czując jak łzy zbierają się pod powiekami na wspomnienie ojca.
                       Zauważyłam jak twarz Louisa zastygła w przerażeniu. Podszedł do mnie zwartym krokiem i chwycił palcami mój podbródek. Przyglądał mi się ze strachem w oczach.
-Kłamał- wyszeptał.
                       Odsunął się i uderzył worek z podwojoną siłą. Potem warknął i złapał się za głowę. Oddychał szybko i nierówno. Był zły, a ja nie wiedziałam dlaczego.
-Co się stało? O kim mówisz?- zeskoczyłam z ringu.
                       Chłopak wyprostował się i obrócił w moją stronę z dziwnym uśmiechem i zmrużonymi oczyma. Uniósł dłoń, musnął palcami mój policzek.
-O twoim kochanym Zayn'ie.
                        Coś w jego głosie sprawiło, że zaczęłam się bać. Nie chciałam słyszeć więcej. Czułam, że to nie będzie nic przyjemnego. Spojrzałam na Louisa szeroko otwartymi oczyma i oblizałam suche wargi.
-Okłamał mnie... Ciebie także.
-Louis przestań! Oboje wiemy, że po prostu...
-Nie, Violet- pokręcił głową chwytając moją twarz w obie dłonie.- Ostrzegałem cię, że Zayn właśnie taki jest. Nie dba o nikogo. Skłamał mówiąc, że byłaś pijana.
-Co?- prychnęłam.- Powiedz mi po prostu o co chodzi!
-To nie przez alkohol miałaś zwidy- zaczął ostrożnie dobierając słowa.- Zostałaś oznaczona, Violet. Zostałaś skażona narkotykiem, o którym nigdy wcześniej nie słyszałaś.
                          Czułam jak grunt usuwa mi się spod nóg. Narkotyki? Ja? To chyba jakaś paranoja. To niemożliwe. Złapałam się za serce. To wina Zayn'a. On mi to podał. A ja głupia myślałam, że mogę mu ufać. Otworzyłam się przed nim. Jeszcze jeden krok, a wyjawiłabym mu obrzydliwy sekret z przeszłości. Ujawniłabym, że tak naprawdę znał mnie o wiele dłużej.
-Jak się nazywa?- wydusiłam.
                            Widziałam jak jego usta rozciągają się w tajemniczym uśmieszku. To nie jest Louis. Albo przynajmniej nie ten, którego znam. Znam? A może właśnie taki jest naprawdę?
-Omega, albo jak inni mówią Koniec.

                            Panująca burza doskonale pasowała do mojego nastroju. Gotowa byłam biec. Chciałam jak najszybciej znaleźć Zayn'a. Chciałam uciec od niego jak najdalej. Chciałam go całować i chciałam go zabić. To wszystko jego wina. To... moja głupota w czystej postaci.
-Violet?-już miałam uderzyć w drzwi do mieszkania czarnowłosego.
                            Obróciłam się powoli nie do końca pamiętając kogo to głos. U podnóży schodów stał wysoki chłopak w ciemnym płaszczu, z burzą lśniących loków i iskrzącymi się zielonymi oczyma.
-Jestem Harry, jeśli nie pamiętasz- uśmiechnął się podchodząc w moją stronę.
-Ty!- warknęłam i chwyciłam go gwałtownie za kołnierz.- Wiedziałeś, że Zayn mnie otruł i nie kiwnąłeś nawet palcem!
-Zayn?- szatyn zmarszczył brwi i dotknął mojej dłoni, wściekle trzymającej kołnierz płaszcza.- Chyba coś pomyliłaś kotku... To nie Zayn za to odpowiada- nachylił się w moim kierunku, oddechem drażniąc skórę na karku.- To ja.
                             Czułam jakby ktoś wyjął ze mnie nóż. Niemiłosierny ból, a jednocześnie maleńki skrawek ulgi. Wyminęłam go modląc się, żebym nagle nie upadła. Zacisnęłam dłoń na balustradzie.
-Dlaczego?- wyszeptałam.- Czego ode mnie chcesz?
-Och, ależ ja nic od ciebie nie chcę- pokręcił głową.- Spodobałaś mi się- słodki uśmiech.- Zayn najwyraźniej nie był tobą zbytnio zainteresowany, ale ja owszem. Od teraz jesteś ze mną związana.
-Tak jak reszta tych panienek?- prychnęłam powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
-Zapamiętałaś?- uniósł brew.- Och one są powiedzmy... Ozdobą mojej sekcji. Ty natomiast... będziesz niezwykłym trofeum. Jeszcze tylko kilka dawek Omegi i będę cię miał na zawsze- podszedł bliżej.- A sposób jakim to zrobię, niech pozostanie moją słodką tajemnicą.
                               Przez moment nie wiedziałam co powiedzieć. On... chciał mnie? Dlaczego? Przecież byłam o wiele brzydsza niż dziewczyny w Fear, które siedziały tam koło niego.
-Violet. Nigdy. Nie. Będzie. Twoja
                               Harry zastygł w bezruchu na moment. Potem odwrócił się. W progu stał Zayn. Mierzył zielonookiego wściekłym spojrzeniem. Zrobił krok w jego stronę.
-Nie wystarczyło ci spotkanie z Louisem?- uniósł brew krzyżując ręce.- Może pokażesz ręce albo nogi? Zobaczymy jak cię urządził.
-Goń się, Zayn- fuknął Harry odsuwając się ode mnie.- Nie zapominaj dzięki komu jeszcze żyjesz- syknął i wycofał się do czarnego samochodu.
                                Przez moment się nie odezwałam. Nagle całe moje zacięcie uszło wraz z szatynem. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Co myśleć. Chyba nawet zapomniałam oddychać.
-Okłamałeś mnie- pisnęłam spoglądając na niego.- Nawet nie raczyłeś mi powiedzieć, że to wcale nie przez alkohol!
-Vio...
-Zamknij się!- warknęłam.- Zaufałam ci! Otworzyłam się przed tobą, a ty... Tak perfidnie to wykorzystałeś- wyrzuciłam to z siebie.
-Nie rozumiesz, że chciałem cię chronić? Od samego początku! Mówiłem ci, żebyś nie wtykała nosa w nieswoje sprawy. Sama się o to prosiłaś.
-Bo byłam w tobie zakochana, do cholery!
__________________________________________
                                Witam ♥
               Przepraszam was za ten rozdział :C Jest do dupy. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Postaram się aby kolejny był lepszy i ciekawszy. Życzę wam miłego tygodnia ♥ ♥ ♥ Kocham was
PS. Mam prezent dla Agnieszki Malik. Tutaj:
              http://hostuje.net/file.php?id=39254a77a79501383124e16fca8cfc58
Możesz pobrać szablon, który wykonałam : ) Jeśli masz jakieś pytania pisz do mnie na gg 46044289
Mam nadzieję, że choć troszkę ci się spodoba ♥ 

7 komentarzy:

  1. Ojejej ja to mam fart! Wchodzę i widzę: post dodany minutę temu <3
    BOŻEBOŻEBOŻEBOŻE aż mi się literki plączą od tych emocji! Cu za dupek z tego Harrego. Ja się zaczynam bać o Violet. Louis jak zawsze kochany, ooooo :* Narkotyk - nie wpadłabym na to ! KOCHAM TWOJE ROZDZIAŁY !
    Poza tym, baaaaaaaardzo, bardzo dziękuje za szablon <3 Jak zaraz ogarnę jak go wstawić, to będę się jarać zapewne :D Dziękuje za szybkie wykonanie i na pewno zjawiskowe :*
    Pozdrawiam i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to opowiadanie *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej! To jest genialne. I uzależnia jak cholera. Poważnie. I kit, że mam jutro sprawdzian z biologi. Nowy rozdział u Ciebie zdaje się być znacznie ważniejszą sprawą.
    Po pierwsze... Louis! Ach ♥ Kochana, myślę, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że absolutnie kocham Zayna jednak w Twoim opowiadaniu Lou jest taki omomomom, że z wielką ciekawością chłonę wszystko, co z nim związane. Nawet nie wiem, czy nie bardziej podoba mi się opcja Louis+Violet, niż Zayn+Violet. Nadal jednak nie zagłosowałam w ankiecie, gdyż wciąż nie jestem stuprocentowo pewna. Wiem, wiem, głos można w każdym momencie zmienić, no ale.
    Druga sprawa! Ostatnia linijka rozdziału. Łomatko. Zabijasz mnie, dziewczyno. To było genialne posunięcie. Myślę, że teraz każdy z nas odchodzi od zmysłów i nie może się doczekać następnego rozdziału. Więc pisz, pisz, pisz i dodawaj go tu prędko.
    Jakbyś nie była pewna albo z mojej paplaniny tego nie wywnioskowała - ROZDZIAŁ ABSOLUTNIE GENIALNY!!!

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny na następne posty!
    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! Nie napisze ci długaśnego kom. bo czas mi nie pozwala:-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że to powiem ale chyba cię poje*ało!!
    Rozdział jest ŚWIETNY, NIESAMOWITY, CUDOWNY, INTERESUJĄCY, WCIĄGAJĄCY......
    Jejku, tak byłam ciekawa czy Harry będzie kimś ważnym w jej życiu, a tu takie coś :)
    Powiem Ci, że całkowicie zbiłaś mnie z tropu i teraz nawet nie jest sobie w stanie wyobrazić co będzie dalej!
    Weny, weny, weny i jeszcze raz weny Xx <3
    Zapraszam też do mnie :D Jeżeli lubisz blogi o 1D to myślę, że Ci przypadnie do gustu :3
    http://uroda-przemija.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG cudne. Jeszce zatrzymałaś w takim momencie... no nie ja cię chyba zamorduję hahaha Xd
    Kocham rwoje opowiadnie, od kąd je zanalazłam nie moge oderwać sie od monitora. błagam dodaj jak najszybciej nowy, bo ja umrę z ciekawość. Kocham cię i pozdrawiam Kate ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak możesz mówić, albo myśleć, że ten rozdział jest do dupy? On jest niesamowity, a Ty powinnaś w to uwierzyć! Masz ogromny talent i zrozum, że cokolwiek być napisała, to i tak będzie fenomenalne! :)
    Louis coraz bardziej mnie zachwyca. Kocham tego gościa. Jestem nim coraz bardziej zaintrygowana i niestety, ale Zayn wciąż nie podbija mojego serca. Chociaż jestem mu wdzięczna, że tak się troszczy o Violet.
    Harry jest okropnym dupkiem, ale nic nie poradzę na to, że go uwielbiam. Przepraszam, ale nic nie mogę z tym zrobić! :C
    Nie wierzę, że Violet powiedziała Zaynowi, że się w nim zakochała! No nie wierzę. Muszę definitywnie ochłonąć bo nie wyrabiam. Widzisz co ze mną robisz? ;)
    JESTEŚ NIESAMOWITA I ZAZDROSZCZĘ CI TALENTU!
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń