niedziela, 3 listopada 2013

~8~ Memories come back


                                                   Lykke Li- Until We Bleed

            Pamiętam jak nagle wszystko ucichło. Niczego nie potrafiłam dosłyszeć. Rozejrzałam się. Wszędzie ludzie. Pełno roześmianych, przerażających ludzi. I do tego te cholerne kawowe oczy. Wpatrywały się we mnie ze zdziwieniem.
-Co tutaj robisz?- czułam jak jego gniew rośnie.- Co tutaj do cholery robisz?!
             Zaschło mi w gardle. Nie sądziłam, że może wkurzyć się aż tak bardzo. Zagryzłam wargę i spuściłam wzrok.
-Przyszłam do ciebie- mruknęłam widząc kątem oka jak jego twarz tężeje.
-Ale po co?! Mówiłem ci, że...
-Tak reagujesz na niespodziankę?- przerwał mu Harry.- Nigdy ciebie nie zrozumiem, stary. Jeśli chcesz- objął mnie ręką w talii i przyciągnął do siebie.- mogę się nią zająć- musnął nosem moją szyję wywołując dreszcze.
-Zostaw dziewczynę- Zayn zmrużył oczy.
-Ale... To niesprawiedliwe- syknął zielonooki.- Zawsze to ty zbierasz najwięcej nagród.
-Powiedziałem: zostaw ją- zbliżył się do Harrego i odepchnął go lekko.- Naprawdę nie widzisz, że nie jest stąd?
-Wiem, ale mogłaby być moją ulubioną marionetką- przeniósł wzrok na mnie i puścił oko.- Trzeba użyć tylko trochę- podrapał się po brodzie.- Perswazji.
-Tak? A więc radzę ci zabrać swoją perswazję i spieprzać stąd- syknął brunet zaciskając dłonie w pięści.- Wygrałem wyścig, więc na dzisiaj kończę.
-Wyluzuj, Malik- uśmiechnął się Harry unosząc lekko ręce.- Już sobie idę- zaczął się cofać.- A i przy okazji podziękuj Tomlinsonowi.
              Po chwili zniknął mi z oczu. Jakby rozpłynął się w gęstym tłumie nastolatków. Zayn co prawda jeszcze długo się nie ruszał, niby wyczekując jego powrotu. Wykorzystałam ten moment i powoli wycofywałam się w stronę ulicy. Nie chciałam użerać się z Zayn'em. A to było by nieuniknione. Po jego reakcji wywnioskowałam jedno- nie znam go. Zakochałam się w osobie, która prawdopodobnie nie istnieje.
             
               Powrotna droga wydawała mi się o wiele dłuższa. Przeciskałam się pomiędzy otumanionymi ludźmi mając nad głową tylko i wyłącznie bezchmurne, gwieździste niebo. Nie było końca. Zaczęłam widzieć unoszący się dym, a w oddali mężczyznę przypominającego tatę. Spoglądał na mnie gasząc papierosa z wyrazem pogardy na twarzy. Przeszył mnie dreszcz. Pamiętałam to spojrzenie. Podczas wszystkich konkursów, codziennych poranków... cały czas mówiło "Za mało się starasz".
                Był taki sam jak matka. Zastanawiałam się czy nie gorszy. Zostawił mnie. Zostawił problem. Udał, że go nie ma. W dodatku odnalazł szczęście gdzie indziej. U pięknej, szczuplutkiej, nowej córki i sympatycznej, ładnej, nowej żony.
                 Momentalnie zaczęło robić mi się duszno. Złapałam się za brzuch. Spojrzałam na swoje ręce. Z każdą sekundą pojawiały się na nich czarne żyły rozprowadzające pod skórą smolistą ciecz. Przeraziłam się. Zaczęłam płakać nie mogąc nic powiedzieć. Osunęłam się na trawę. Ludzie wydawali się być ogromni. To wszystko nagle okryła oślepiająca biel, a mych uszu dobiegło głośne bicie serca.


                                                               ~Zayn~

                   Widziałem jak się wycofywał. Musiałem się upewnić. Harry siedzi w tym od dawna. Dłużej niż ja. Ma większe doświadczenie, więc zapewne nie odpuści tak łatwo. Będzie obserwował Violet. Ta dziewczyna się doigrała.
-A więc...- westchnąłem obracając się.
                    Nie było jej. Rozejrzałem się. Pośród tych wszystkich iskrzących się błyszczyków i za obcisłych gorsetów nigdzie nie dostrzegłem tej maleńkiej smugi szarości. Violet, doprowadzasz mnie do szału. Zacisnąłem pięści i wymijając kolejne łatwe, nieświadome dziewczyny zmieniłem kierunek na front klubu.
                    Zatrzymałem się na chwilę przy skraju pobliskiego lasu. Dosłyszałem jakieś odgłosy. Zupełnie jakby majaczenie, co jakiś czas pobudzone krzykiem. Takie reakcje były mi dosyć bliskie i doskonale wiedziałem z czym mam do czynienia. Podszedłem bliżej, a moje oczy rozszerzyły się widząc skrawek czerwonego płaszcza wybijającego się kolorem od gęstych krzewów.
                    Szarpnąłem kilka razy i znalazłem się tuż nad leżącą, pobladłą postacią. Jej oczy stały się czarne i matowe. Usta wyschnięte i pomarszczone, gdzieniegdzie ozdobione stróżką krwi. Ręce pokrywały ślady paznokci. Włosy plątały się z trawą i suchymi liśćmi.
                    To była dziewczyna, którą znałem.
                    To była Violet.

                   
                     Trzy, dwa, raz... Zapanowała cisza. Bicie serca ucichło. W zamian uderzył mnie blask promieni słonecznych i odgłosy kłótni. Pewnie przyszła Cheryl. I pewnie trafiła na matkę. Kurcze, muszę zejść i jej pomóc. Tylko dlaczego moje nogi są tak ociężałe.
-Gdzie ja jestem?
                      Rozejrzałam się. Ściany pokrywała granatowa farba. To nie był mój pokój. Wstałam i tracąc równowagę oparłam się o ścianę. Uchyliłam drzwi i lekko wyjrzałam. Balustrada zasłaniała widok na parter. Westchnęłam i chwytając ją skradałam się coraz bliżej schodów. Zamarłam słysząc:
-To twoja wina.
                       I rozległ się trzask zamykanych drzwi. Ciche westchnienie ciągnące przekleństwo. Potem chwila ciszy. Zaniepokojona już miałam się cofać, gdy u dołu schodów stanął Zayn. Staliśmy w ciszy. Ja zaskoczona, a on... On po prostu stał. Nie potrafiłam dostrzec jakiejkolwiek emocji na jego twarzy.
-Jesteś u mnie- wyprzedził moje pytanie.
                       Wypuściłam z sykiem powietrze. Nerwowo postawiłam kolejny krok bliżej niemu. Oblizałam popękaną wargę. Zaczęła niemiłosiernie piec.
-Kto to był?- skinęłam głową na drzwi.
-Louis- mruknął opierając się o ścianę z założonymi rękami.
                        W tamtej chwili byłam gotowa za nim wybiec. Już zrobiłam krok w stronę wyjścia, gdy długie palce bruneta ścisnęły moje ramię. Jak na zawołanie obróciłam się w jego stronę.
-Nie możesz się z nim zobaczyć- powiedział przyglądając mi się.
-Zabronisz mi?- prychnęłam.- O ile dobrze pamiętam nie chciałeś mnie widzieć.
-Violet- westchnął.- Nie zabraniam ci, tylko radzę. Widziałaś swoje odbicie w lustrze? Pamiętasz cokolwiek z wczoraj?
                         Zamurowało mnie. Od razu skierowałam ręce na mój brzuch. Zaczęłam nerwowo szczypać skórę sprawdzając czy nie ma przypadkiem wylewających się fal tłuszczu. Z szeroko otwartymi oczyma zerknęłam na chłopaka.
-Gdzie jest toaleta?- wyszeptałam.
-Hej, nie to miałem na myśli- oderwał się od ściany.
-Gdzie jest toaleta?!- krzyknęłam nie panując nad sobą.
                         Gdy nie uzyskałam odpowiedzi szybko odwróciłam się i zbadałam pierwsze drzwi najbliżej mnie. Zayn nie miał pojęcia co właśnie zrobił. Po jak cienkim stąpał lodzie. Jeszcze trochę i wyrwałabym drzwi z futryną. Przekroczyłam próg i oniemiałam.
                         W ciepłym świetle żarówki stał duch. A konkretniej ja. Byłam bardzo blada. Na przedramionach zasychało kilka strupów po zadrapaniach. Zbliżyłam się i momentalnie zakryłam usta dłonią. Moje włosy tak strasznie poniszczone, suche, wyblakłe... A oczy? Jeśli to one pokazują jakie mamy serca...  ja powinnam być martwa. Podkrążone, ciemne, zmęczone... Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Złapałam się za brzuch. Błagam tylko nie to. Jednak błaganie nie pomogło. Chwilę później zwymiotowałam.

                          Upadłam na obolały tyłek. Zakryłam opłukaną twarz zimnymi dłońmi. Rozpłakałam się. Od tak dawna nie płakałam. Od tak dawna nie wymiotowałam. To wszystko zaczęło powracać. Cały ból i cierpienie uciekło jak z puszki Pandory. Skomlałam cichutko przypominając sobie, że przecież jestem u Zayn'a.
-Violet?
                          Obróciłam się. Ujrzałam go w drzwiach. Stał przyglądając mi się. To dziwne, bo na jego twarzy nie dostrzegłam obrzydzenia czy odrazy. Nic z tych rzeczy, których się spodziewałam. Wyglądał na zdziwionego i chyba odrobinkę zmartwionego.
-Boję się, Zayn- wyszeptałam wpadając w kolejną falę płaczu.
                           Nie będąc do końca świadomą co robię podreptałam do chłopaka i z całych sił przytuliłam się do jego nóg. Doskonale wiedziałam, że on nie był Cheryl. Wiedziałam, że zaraz każe mi się wynosić lub dostanę w twarz.
-Violet wstań- mruknął ciągnąc mnie za ramiona do góry.
                           Boże, wyglądałam jak siedem nieszczęść. Zamknęłam oczy czując, że zaraz to nastąpi. Że będzie wściekły. Mama taka była. Nienawidziła, gdy płakałam. Powtarzała "Jeszcze nigdy nie widziałam takiej słabizny jak ty".
                           Czułam jego czekoladowy zapach, gdy uniósł dłoń i lekko przejechał opuszkami palców po moim policzku. Mocniej zacisnęłam powieki sądząc, że to sen. To musiał być sen. Szybko przylgnęłam do skórzanej kurtki Zayn'a chcąc jak najszybciej się obudzić. A potem marzenia stały się rzeczywistością. Po krótkim wahaniu silne ramiona objęły mnie i delikatnie kołysały.
-Czego się boisz, Violet?- zapytał cichutko ostrożnie dobierając słowa.
-Siebie.
_________________________________________
                           No witam was, moje kochane ♥
                           To już 8 rozdział i przyznam szczerze- jestem bardzo szczęśliwa, że opowiadanie was zaciekawiło. Długo zastanawiałam się czy poruszyć tego typu temat. Jak widać miałam szczęście ♥
                           I co myślicie o rozdziale? Mnie samej najbardziej podoba się końcówka :) Chciałam chociaż odrobinkę osłodzić relacje Violet- Zayn. Ale to nie oznacza, że będzie tak cały czas. O nie!
                           Zaczęłam pisać kolejny rozdział i mogę wam zdradzić jedno- LOUIS. Zauważyłam, że w niektórych rozdziałach jest taka przeplatanka albo Lou albo Zayn. Nie nudzi was to?
                           A no i jeszcze jedno jeśli chodzi o naszego opiekuńczego Louisa w przyszłym rozdziale- zacznie ukazywać pazurki! Mam nadzieję, że was zaciekawiłam i zajrzycie na 9 rozdział ♥

                            Kocham was i życzę powodzenia na nowy tydzień ♥ ♥ ♥

8 komentarzy:

  1. W końcu nowy rozdział <3 Wiem ,że może i długo nie czekałam, ale dłużyło się niesamowicie ;)
    Końcówka oczywiście najlepsza. Ogółem Zayn tutaj jest inny niż zwykle, co mnie do niego coraz bardziej przekonuje, ale i tak wole Louisa ^_^ Haha ciekawią mnie te jego "pazurki" w przyszłym rozdziale :D Zachowanie Zayna wskazuje na to, że juz kiedyś coś takiego się wydarzyło.. No ale nie wiem...
    A więc pisz!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że będę musiała zacząć tydzień bez rozdziału u Ciebie. Na szczęście nie zawiodłaś mnie i na takie zakończenie niedzieli dostaliśmy nowy post. Dziękuję za to.
    Co do samego rozdziału... Hm, co ja mogę Ci powiedzieć? Zdaje się, że doskonale wiesz, jak bardzo wielbię to opowiadanie i Twój ogromny talent.
    No i oczywiście, muszę się z Tobą zgodzić. Końcówka jest doskonała. Uwielbiam! Uwielbiam! Uwielbiam!
    I cieszę się ogromnie, że w następnym rozdziale będzie trochę więcej Louisa. Już się nie mogę doczekać!

    Dziękuję za ten rozdział i życzę Ci weny na następne.
    Buziaki! ♥

    Charlie x

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAA!!! Dzisiaj znalazłam i zaczęłam czytać twój blog i tak się zagalopowałam, że przeczytałam cały:/ zaraz depresje chwycę, bo brakuje mi materiału do czytania! Co do rozdziału: końcówka genialna, zgadzam się. Violet i Zayn oo <3 Chociaż szczerze mówiąc, ja sama też nie wiem, czy wolę ją z Louisem czy Malikiem. Normalnie w opowiadaniach nie mam problemu i umiem wybrać tego komu "kibicuję". A tutaj taki ooo nie kogo wybrać?!
    Bardzo ciekawie piszesz i czekam jak najszybciej na następną notkę!!
    Weny życzę jak najwięcej, xx i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja droga mamo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Jezu, jezu, jezu, jezu urodz dzisiaj!
    Nie wiem co, ale tak będzie xD
    Ten rozdział był ygxdegkdyhercgfukrhvbyfe *.*
    Brak mi słów :)
    Wszystko było idealne, ciekawe, interesujące, wciągające i mogłabym wymieniać jeszcze przez miesiąc, ale mam bardzo mały zakres słownictwa.
    Zawsze czekam na twoje rozdziały i na ten też czekałam z niecierpliwością, a kiedy już go dodałaś to od razu do zakładek z planem, że przeczytam jutro...
    No i z jutro wyszło dzisiaj i teraz po przeczytnaiu żałuję, że nie zrobiłam tego prędzej.
    Naprawdę wszystko było idelane, no i koniec, gdzie Zayn przytula Violet : OMG :000
    Normalnie kocham cię ♥‎
    Weny, weny i jeszcze raz weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, wow, nie mogę się pozbierać. Tak mocno współczuję Violet. Ledwo co mogę wyobrazić sobie jej ból. Jak na razie uważam, że pomóc może jej tylko Louis. Zayn musi się naprawdę postarać żeby mi zaimponować. Oczywiście w tym rozdziale zachował się naprawdę cudownie, ale Louis urzekł mnie.
    Nie wiem czy Ci już mówiłam, że piszesz fenomenalnie. Nie no na pewno mówiłam! Ale wiesz co? Cały czas będę Ci to powtarzać. BO JESTEŚ CUDOWNA I ZAZDROSZCZĘ CI TALENTU JAK CHOLERA!
    Nie mogę doczekać się Louisa, który pokazuje pazurki. Jestem tym podekscytowana.
    Uwielbiam Cię i Twoje opowiadanie <3
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra a teraz mi odpowiedz: czemu ona zemdlała lub cos tam bo nie rozumiem? nagle przestala oddychać, jakas ciecz na dłoniach nic nie zrozumiałam. Jen

    OdpowiedzUsuń