sobota, 16 listopada 2013

~10~Do you promise? I promise.


                                                            Lucia- Days

                  Nie wierzyłam. Nie chciałam. Gdybym mogła cofnąć czas... Najlepiej do momentu, w którym go zobaczyłam. W którym moje serce podjęło walkę. Ale nie mogłam. Czas płynął dalej ciągnąc za sobą ciężkie echo moich słów  Bo byłam w tobie zakochana, do cholery! Byłam... byłam...
-Violet- oblizał usta biorąc oddech.
-Nie- uniosłam dłoń.- Nie chcę tego słuchać. Za bardzo się boję.
                  Już miałam uciec po raz kolejny. Ale chciałam zostać. Proszę nie pozwól mi odejść, Zayn. Błagam, nie pozwól mi wyjść z tego domu. Tak bardzo chcę zostać.
-Poczekaj- westchnął.- Dlaczego byłaś?
                  Wtedy zrozumiałam. Podświadomie wiedziałam więcej niż sądziłam. Obróciłam się w jego stronę. Postąpiłam o krok bliżej niemu. Nie mogłam się skupić. W zwykłej bluzie onieśmielał swoją pewnością siebie.
-Bo zrozumiałam, że zakochałam się w osobie, która nie istnieje.
                    Widziałam jak jego twarz ubiera cień. Spojrzał na mnie wzorkiem pełnym bólu.
-Violet, nie mogę... cię kochać- wysapał z trudem.
-Wiem- westchnęłam czując jak kruszę się na drobne kawałeczki.- Nie jestem...
-Ja nie jestem- przerwał mi gwałtownie pochylając się tuż nad moją twarzą.- Tutaj chodzi o mnie, Violet. Mam więcej wrogów niż przyjaciół. Gdyby ktokolwiek się dowiedział... O tobie- zatrzymał się na moment i musnął kciukiem mój policzek.- Nie chciałabyś tego poczuć.
-Ale...
-Wiem co mówię, Violet- przejechał delikatnie przez moje wargi.- Nie jesteś pierwsza.
                      Na dźwięk tych słów, posmutniałam. Poczułam silne ukłucie zazdrości. Doskonale wiedziałam, że dziewczyn ma pod dostatkiem, ale za każdym razem ta świadomość boli... Mocno. Wyślizgnęłam się z jego uścisku i odsunęłam.
-Świetnie! Bardzo mnie cieszy fakt , że akurat mój tyłek starasz się chronić- prychnęłam przewracając oczyma.- Ale jestem już dużą dziewczynką i sama potrafię o siebie zadbać!
-Tak? A nie pamiętasz już co się stało w Fear? A Harry? Nie znasz go i nie wiesz do czego jest zdolny...
-A ty znasz?- prychnęłam gwałtownie się do niego przybliżając.
                       Czułam jak wzrasta we mnie złość. Miałam ochotę wykrzyczeć mu ból i to wszystko, co we mnie drzemie. Miałam ochotę, żeby mnie poznał. Miałam ochotę poznać jego przeszłość.
-Owszem- westchnął.- Uratował mi życie.
-Co? O czym ty mówisz?- zmarszczyłam brwi.
                        Zayn spuścił głowę i odwrócił się. Stanął przed dużym oknem wpatrując się w piękny widok na zatokę. Światło ocierało się o krawędzie jego ciała. Wiedziałam, że to jakaś tajemnica. Każdy z nas jakąś ma.
-Byłem chory... miałem raka.

                         Ciężar słów był po prostu nie do utrzymania. Niemalże uginałam się pod jego wielkością. MIAŁEM RAKA. MIAŁEM RAKA. Uch, jak boli. Uch, duszę się. Bo jedyne słowa, które pod tym zrozumiałam to: MOGŁEM BYĆ MARTWY.
-Zayn- wyciągnęłam do niego dłoń.
-Nie współczuj mi- pokręcił głową.- Nie zasługuję na to.
                         Cofnęłam zimną rękę i puściłam ją swobodnie wzdłuż ciała. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak zareagować. Właśnie to są tajemnice. Ktoś zawsze przez nie ucierpi.
-Harry opłacił wszystkie operacje, lekarzy, leki... Wszystko.
-Harry?- nie dowierzałam.- Ten Harry Styles?
-Tak. Dokładnie ten, który podał ci Omegę. Swoją drogą, do dziś nie wiem jak to zrobił- pokręcił głową.
-Dlaczego ci pomógł? Jest twoim bratem?
-Nic z tych rzeczy... Tak naprawdę... Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił. Ja na jego miejscu bym siebie nie ratował- westchnął.
-Nigdy ciebie nie zrozumiem, Zayn- szepnęłam cichutko.
-A ja ciebie!- warknął.- Boże, dziewczyno! Ciągnę za sobą niebezpieczeństwo, cierpienie, a nawet śmierć... A ty dalej tutaj jesteś! Dalej brniesz w to bagno!- złapał się za głowę i zacisnął szczękę.
-Bo chcę cię z niego wyciągnąć- odparłam głośno.
-A może ja nie chcę?! Może jest mi dobrze tak jak jest?! Mam pieniądze, sławę i dziewczyny... Niczego mi nie brakuje!- mięśnie jego ramion napięły się.
-Jest coś, czego nie masz- pokręciłam głową ze smutkiem.
                          Prychnął i chwycił mnie za ramię.
-Czego?- zmrużył oczy.
-Miłości- syknęłam powoli.
                           Odsunął się i zaśmiał.
-Miłości? Miłości nie ma!- pokręcił głową.- Miłość nie istnieje!- warknął złamanym głosem.
                           Czułam jakby mnie uderzył. Chociaż nawet nie wyciągnął palca. Nie wiedziałam jak zareagować. Nie wiedziałam, czy w ogóle potrafię coś zrobić.
-Dlaczego nic nie mówisz?! Dlaczego nie zaprzeczysz?!- krzyknął.
-Żałujesz, że mnie spotkałeś?- zapytałam.
-Co, proszę?
-Czy żałujesz, że mnie spotkałeś?!- powtórzyłam wściekle.
-Tak, Violet! Odkąd się pojawiłaś, nie mogę zasnąć, nie mogę nic zrobić. Nie jestem już wolny, tak jak wcześniej!- zbliżał się, a ja oddalałam.- Moje życie było o wiele lepsze, gdy ciebie nie było!
                            Halo? Policja? Chciałabym zgłosić zabójstwo. Kim jest ofiara? Och, to tylko moje serce. Pogotowie? Hm... Niepotrzebne. Chyba już jest za późno.
-Ach więc o to chodzi- zagryzłam wargę.- Szkoda, że dopiero teraz się o tym dowiaduję.
                            Odwróciłam się i zaczęłam sunąć ku drzwiom. Usłyszałam jedno ciche westchnienie. Ostatnie tchnienie serca. Głośny plusk krwi.
-Violet, poczekaj! Nie to chciałem...
                             I głośny trzask drzwi.
                             Zaczęłam biec. Nie mógł mnie dogonić. Chciałam być sama. Musiałam jakoś przełknąć gorycz i postarać się nie zwymiotować mojego serca. To był odruch sprzed lat.
                             Pozbywałam się tego, czego nie potrzebowałam.
                           
                         Po cichu prześlizgnęłam się przez korytarz. Już chciałam iść wypłakać się do własnego pokoju, ale nagle tuż obok wyrosła matka.
-Gdzie byłaś?!- wrzasnęła.- Nie było cię na noc!
-Spałam u przyjaciółki...
-Przyjaciółki? Przecież ty nie masz przyjaciół- syknęła.- Powiedz gdzie się szlajałaś?!
-Ja... Byłam...
                        Mama chwyciła mnie mocno za nadgarstek. Szarpnęła i wciągnęła głośno powietrze. Otworzyła oczy. I nagle poczułam piekący ból na policzku. Ona mnie uderzyła?
-Czuję zapach jakiegoś chłopaka. Wiesz co będą teraz mówić? Że moja córka się puszcza- syknęła i popchnęła mnie na ścianę.- Doprowadzasz mnie do szału, Violet!
-Ale...
-Milcz!- krzyknęła.- Wynoś się stąd! Nie chcę cię więcej widzieć!
                        Zadrżałam. Nie mogłam tego wytrzymać. To wszystko mnie przytłaczało.
-Nienawidzę cię- szepnęłam.- Nienawidzę!- powtórzyłam drżącym głosem uciekając z domu.
                        Gdzie mam iść?
                        Gdzie jest moje miejsce?
                        Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do siostry. Nie odbierała. Pewnie miała o tej godzinie zajęcia. Albo pracę. Nie wiem. Nie miałam dokąd pójść... Zayn? Prędzej bym się pocięła. Mama? W życiu... A może by tak... Czy on przyjąłby mnie do domu? Po tym wszystkim?

                         Brakowało mi tchu. Stanęłam przed ciemnymi drzwiami. Moje kolana miękły z każdym głębszym oddechem. Uniosłam dłoń i zawahałam się. Zadzwoniłam raz. Tylko jeden raz. Usłyszałam ciche kroki, a potem ujrzałam jego zdziwioną twarz.
-Louis... Przepraszam cię- zagryzłam wargę pod naciskiem kolejnych łez.- Tak strasznie przepraszam.
                          Nagie ramię oplotło moją talię i wciągnęło do środka. Przytulił mnie bez słowa, przyciskając jak najbliżej siebie. Chciałam zniknąć, a on mi pomagał. 
-Co się stało, Violet?- szepnął prosto do mojego ucha 
                         Uniosłam twarz ku górze, spoglądając przyjacielowi prosto w oczy.
-Matka wyrzuciła mnie z domu, a Zayn...- westchnęłam.- Żałuje, że mnie spotkał.
-Violet- otarł kciukiem moje łzy.- Moi rodzice wyjechali. Zostałem sam w domu. Jeśli chcesz możesz tutaj zostać tak długo, jak będziesz chciała. Natomiast jeśli chodzi o Zayn'a... Nie wiem jak mogę ci pomóc.
                          Poczułam jak wewnątrz mnie rozchodzi się ciepło. Wszystko wydało się jakieś takie jaśniejsze... Bardziej nasycone.
-Już pomogłeś- uśmiechnęłam się lekko.
-Nigdy cię nie zostawię Violet- pokręcił głową.
                          Zza chmur wyszło słońce. Może to jakiś znak? Może tak naprawdę to Louisa szukałam? Może to on jest tym jedynym? Może to on sprawi... Może to on przywróci do życia moje serce?
-Obiecujesz?- na moment przerwałam błogą ciszę, jednym, krótkim pytaniem.
-Obiecuję.
______________________________________________
                           Witam was moje kochane!
                            Rozdział jest w dość długi, ale mam nadzieję, że się z tego cieszycie : ) Och, sama mam maleńką ochotę przyłożyć Zayn'owi w tym poście jednakpowstrzymuje mnie wizja na dalsze rozdziały. Bo to jeszcze nie koniec- o nie!
                             Ze względu na to, że jest to już 10 rozdział, chciałam wam bardzo podziękować, za to, że jesteście, czytacie i obserwujecie ♥ ♥ ♥ Z okazji naszej pierwszej pełnej dziesiątki zachęcam do komentowania nie tylko tego rozdziału, ale całej historii. To chyba wszystko z mojej strony :)
                             Tak więc do następnego rozdziału ♥ ♥ ♥

11 komentarzy:

  1. O RANYRANYRANY*.*
    Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak ja wielbię ten blog? Zdajesz? Bo ja sądzę, że nie masz pojęcia.
    To w sumie jedyny blog gdzie wolę Louisa niżeli Malika. Jak na razie,to mega wieki dupek, który nawiasem mówiąc mnie wkurza. Louis za to taki kochaniutki o ooooo <3
    Same ochy i achy bym ci mogła mówić i słodzić za ten rozdział:*
    Nie cierpliwie czekam na 11 i kolejne :**
    Pozdrawiam, buziak, przytulam weny życzę i blablabla:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam! U mnie jest podobnie. To jedyny blog, gdzie wolę Louisa niżeli Malika.
      Normalnie kocham blogi, gdzie Malik jest dupkiem i w ogóle, ale u Ciebie, droga Birden, jest inaczej. Chcę dla Violet jak najlepiej i wydaje mi się, że Louis jest jedynym, który będzie potrafił jej to dać.

      Pozdrawiam ciepło :)

      Ps! I przepraszam za wtrącenie się. :D

      Usuń
  2. Kochana moja ♥
    Zdaje się, że po raz kolejny udowodniłaś nam, jak bardzo jesteś utalentowana. To prawdziwy zaszczyt czytać Twoje opowiadanie. I jestem szczerze dumna, że mamy gdzieś wokół siebie tak młode i utalentowane osoby. To prawdziwy dar ♥ Korzystaj więc z niego i nie przestawaj pisać, bo to wszystko jest naprawdę genialne. I dziękuję Ci za każdy rozdział, jaki miałam okazję czytać na tym bloku. Piękna, magiczna dziesiątka. Oby rozdziałów na tym blogu było jeszcze dziesięć razy tyle.

    Co do samego rozdziału... Hm, a ja powiem coś, czego zapewne się nie spodziewasz. Bowiem w sumie trochę się cieszę, że Zayn powiedział to, co powiedział i w ogóle. Dzięki temu Violet wylądowała u Louisa. I jestem mega ciekawa, co tam u nich się będzie działo. Może zbliżą się do siebie?
    Ach! No i fragment "Halo? Policja? Chciałabym zgłosić zabójstwo. Kim jest ofiara? Och, to tylko moje serce. Pogotowie... Hm... Niepotrzebne. Chyba jest już za późno." całkowicie mnie rozwalił. Poważnie. Genialny. Absolutnie genialny. Zdaje się właśnie, że piękno tkwi w prostocie. No i oczywiście w tej nutce ironii.
    I na koniec... Scena z Louisem jest bezbłędna. Powaliłaś mnie na kolana. Składam Ci pokłony, błagając o więcej.

    Dziękuję Ci, że tu z nami jesteś i dla nas piszesz. Kocham Cię ♥

    Buziaki!
    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  3. ie da się opisać twojego opowiadania. Słowo cudowne i wspaniałe to za słabe określenie... ono jest nieziemskie. mam nadzieje że nie skońcZysz pisac i jak najszybciej dodasz nowy rozdział, bo czuję niedosyt .. hahah Pisz szybciutko, pozdrawiam Kate ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj piękna ;*
    Świetny rozdział :) Ciesze się, że go dodałaś <3
    Jeszcze raz dziękuję Ci za szablon i za wczorajszą pomoc :3
    Bez Ciebie nie dałabym sobie rady! :( <3
    Dobra teraz trochę do rozdziału....
    Zabiję Zayn'a (jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię) Jak on mógł? Jak on śmiał? Dlaczego on to powiedział? Czy on zdaje sobie sprawę, że mnie tym też skrzywdził? :D
    Biedna Violet :'(
    Tak mi jej żal. Ma taką zwaloną mamę :/
    Swoją drogą, gdzie szlaja się jej siostra? Nigdy jej nie ma, gdy jest potrzebna...
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Louis zgodził się ją przygarnąć! :)
    Normalnie zazdroszczę jej przyjaciela :D
    Ciagle zastanawiam się z kim ona będzie :3
    Z Zayn'em? Z Louis'em? A może nieoczekiwany zwrot akcji i będzie z Harry'm? *.*
    Kocham sposób w jaki piszesz. Każde zdanie jest lekkie, zrozumiane i oczywiście dobrze stworzone - konstrukcyjnie ;p
    Pewnie nie zdziwi cię jeżeli powiem, że kocham tą hisorię? <3
    No i kocham ciebie <3
    Da się tak po dniu? Chyba tak :D Przyjamniej ja...
    Wada czy zaleta? Teraz, wszystko zależy od Ciebie Xx
    W ogóle tak się cieszę, że cię poznałam, że zaczęłam już pisać rozdział :D Specjalnie dla Ciebie :3
    Pozdrawiam i kocham <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholera, a miałam się dzisiaj do czegoś przyczepić. Ale ty mi nie dajesz. Zajebiście piszesz:-). Oddasz talent?xd

    OdpowiedzUsuń
  6. No i jest mój Louis! Ahh, wciąż jestem po jego stronie i trzymam kciuki, aby to on wygrał walkę o serce Violet. Cholera, cholera, jaram się! Ten rozdział wymiata. Normalnie nie mogę przestać i pewnie się teraz ze mnie śmiejesz, ale walić to! Louis! Rany *.*
    Zayn się nie popisał. Brawo, kochaniutki. Ale coś mi się po kościach rozchodzi, że jednak coś tam czuje do Violet. Tam też jest tak napisane, ale trzeba się w to bardziej zgłębić. W każdym razie dowaliłaś! Kocham ten rozdział. Jesteś niesamowita, uwielbiam Cię! <3
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, Tak, Tak.[T.I] powinna być z Louisem, on jest taki dobry...

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to opowiadanie jest świetne !!!!! Rzadko kiedy zdarza się znaleźć takie dobre opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  9. Znowu płaczę

    Czemu mi to robisz?

    OdpowiedzUsuń