niedziela, 24 listopada 2013

~11~You're beautiful

     
                                                   Sia- My love

                 Otworzyłam oczy. Wokół unosił się zapach pomarańczy. Pokój był prześliczny, przez zasłony wpadały pojedyncze promienie słońca. Wszystko było pięknie, ale... czułam się obco. Bo to nie mój dom. Nie moje miejsce. Powoli podniosłam się z wygodnego łóżka. Było mi zimno. Ciekawe czy Louis spał? Wzięłam do ręki swój telefon. Może Cheryl dzwoniła?
                 Miałam kilka nieodebranych połączeń. Od: Zayn.
                 Poczułam jak krew wstrzymuje swój bieg, serce ucichło, nawet promienie słońca znieruchomiały czekając na rozwój akcji. Oddychałam głośno. Już chciałam do niego oddzwonić, ale momentalnie moje ręka sama rzuciła urządzenie na łóżko.
                 Oparłam się plecami o drzwi. Dlaczego w tym pokoju jest tak ciasno? Uch, te ściany są coraz bliżej... Nie mogłam się poruszyć. Było mi duszno, słabo... Pusto. Musiałam szybko stąd wyjść, bo miałam wrażenie jakby Zayn tutaj był... I przeszywał mnie spojrzeniem tych swoich pełnych głębokiej kawy oczu.
                  Oplotłam palcami chłodną klamkę i wybiegłam na korytarz. Cisza królowała w domu biegając po pokojach. Zakradłam się pod drzwi pokoju Louisa. Wiedziałam, że nikogo prócz nas w tym domu nie ma, ale jednak miałam jakiś dziwny uraz... Jakby ktoś mnie obserwował.
-Louis- szepnęłam cichutko pukając.
                  Cisza. Odważyłam się wejść do jego pokoju. Aż zaparło mi dech. Był taki niewinny, gdy spał. Głowę miał zwróconą w moją stronę, jedną rękę wyciągniętą poza pierzynę. Jego minimalnie odsłonięta klatka piersiowa spokojnie się unosiła i opadała. Nie chciałam zaburzyć tego spokoju. Może lepiej byłoby gdybym się wyniosła. Może lepiej, żebym w ogóle się nie pojawiała.
                   Podeszłam jeszcze bliżej i lekko pochyliłam się ku niemu. On nie mógł być zły. Nie mógł być wplątany w to wszystko... Był za dobry. Nie chciałam wierzyć, że komuś mógłby zrobić krzywdę. Wyciągnęłam dłoń i odsunęłam niesforny kosmyk włosów z jego czoła. I nagle złapał mnie za nadgarstek. Otworzył oczy, a ja zobaczyłam piękny wachlarz kolorów, który nabiera nasycenia. Takiego oceanu nie namalowałby nikt. Wszystkie umiejętności zdałyby się na nic.
-Ładnie to tak się skradać?- uniósł brew.
-Przepraszam- speszyłam się.- Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem?
                     Pociągnął mnie, a ja upadłam na niego. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone, gdy niemalże zetknęliśmy się nosami. Uśmiechnął się i założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Wszędzie rozpoznałbym ten zapach.
-Mój? Ale jeszcze niczym się nie pry...
-Nie chodzi mi o perfumy. Masz po prostu taki piękny zapach fiołków, Violet. Ty. Sama w sobie jesteś piękna.
                     Słowa uwięzły mi w gardle. Nigdy jeszcze tego nie usłyszałam. Poczułam jak pęka mi serce. To było za dużo. Ciężar tych słów opadł na mnie niczym zasłona. Jesteś piękna. W moich oczach pojawiły się łzy. Louis zmarszczył brwi i przeniósł się nade mnie. A gdy dotknął mojego policzka, już wiedziałam, że płakałam. Po prostu nie wytrzymałam. Byłam za słaba.
-Ulżyło ci?
                     Zupełnie zbił mnie z tropu. Zazwyczaj ludzie pytają "Dlaczego płaczesz?" "Co się stało?", a on po prostu zapytał o moje uczucia. Opuszkami palców musnęłam jego dłoń nadal głaszczącą mój policzek.
-Tak- pokiwałam głową.- Nigdy w życiu tego nie usłyszałam.
-Czego? Powiedz czego nie słyszałaś- naciskał chodź dobrze wiedział o czym mówię.
-Je...- urwałam i zacisnęłam powieki.- Jesteś piękna.
                      To nie był sen. Po otwarciu powiek, Louis nadal tu był. Ciepło biło od niego szerokimi falami. Przechyliłam głowę na bok. Pomógł mi usunąć ten kamień. Tę zakorzenioną roślinę, która odcinała dostęp własnej wartości. Poczułam jak po moim wnętrzu rozchodzi się ulga.
-Dlaczego nie poznałam cię pierwszego...?- zapytałam cichutko muskając jego twarz, wodząc po lekkich igiełkach kryjącego się zarostu.- Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze.
-Nadal jest- nachylił się do mojego ucha.- Tylko po prostu tego nie widzisz.
                      A potem połączyła nas magia.
                      Musnęłam kciukiem miękkie wargi chłopaka. Jego ręce ugięły się zmniejszając odległość. Pachniał tak pięknie... Tak świeżo. Nie mogłam wytrzymać tej ciszy. Nie mogłam znieść tej pustki. Potrzebowałam uzupełnienia, zrozumienia. Uniosłam się lekko do góry i nagle gdzieś w kącie... Najdalszym kącie mojej duszy wyprysła iskra. I wzniecił się płomień.
                       Nigdy nie czułam takiego przyciągania, jak wtedy gdy nasze usta się zetknęły. Momentalnie moje ręce utonęły w morzu jego lśniących włosów. Chciałam mieć go bliżej. W sposób jaki jego ręka sunęła po moim brzuchu wprawiał mnie w otępienie. Wbiłam paznokcie w  ramię chłopaka- syknął cicho odwdzięczając się ugryzioną wargą. To nie były zwykłe pocałunki. One mnie ratowały. On mnie ratował. On jako jedyny... On był jedyny.
-Louis... Nie chcę cię zranić- wyszeptałam patrząc w jego oczy.
-Nie ranisz. Dajesz nadzieję- powiedział muskając swoim nosem o mój.
-"Nadzieja matką głupich".
-"Nadzieja umiera ostatnia".
                       A potem się uśmiechnął i podniósł ciągnąc mnie za sobą. Objął mnie nagimi ramionami dając poczucie spełnienia. Nagle zrozumiałam, że Lou będzie walczył. Nie podda się. A czy ja także będę walczyła?
-Kocham cię, Violet- przytulił mnie jeszcze mocniej. Jakbym była jego ostatnim tchnieniem, słowem, uderzeniem serca.
-I nigdy nie przestanę.
                   

                      Tego dnia czułam się dziwnie lekko. Niczym się nie martwiłam. Nawet rozwrzeszczanym telefonem niosącym zapach czekolady. Louis był ze mną. I nic innego jakby nie miało znaczenia.
-Lou, mam do ciebie pytanie- zawahałam się siadając na blacie kuchennym.- Bardzo ważne.
                      Chłopak zmrużył oczy i nachylił się nade mną.
-Mam się bać?- uniósł lekko kąciki ust.
-Jeśli nie będziesz kłamał, to nie- przechyliłam głowę na bok.- Chodzi o was. Ciebie, Zayn'a i Harr'ego.
                      Spuścił głowę i westchnął głęboko.
-Wiesz, że nie mogę ci powiedzieć wszystkiego.
-Niczego też nie?- uniosłam brew.
-Ja, Zayn i Harry jesteśmy... Jakby ci to powiedzieć... Założycielami pewnej grupy. Harry zajmuje się interesami...
-I truciem dziewczyn- prychnęłam.
-Violet, pomimo tego co ci się wydaje... Harry jest całkiem w porządku. Wiem, że jesteś już do niego zrażona, ale... Patrząc przez ten pryzmat, mnie też byś znienawidziła.
                     Zamilkłam, bo miał rację. Cholera, on zawsze ma rację.
-Zayn bierze udział w wyścigach... Czy to ścigacz, samochód, wszystko jedno. On kocha adrenalinę.
-I niczego poza nią- znów się wtrąciłam.
                    Louis spojrzał na mnie współczująco. Pogładził po policzku i kontynuował:
-Ja natomiast... Zajmuję się zabezpieczeniem naszej grupy. Dbam o to, aby ludzie nie wiedzieli zbyt wiele- spojrzał na mnie.
                   Przełknęłam ślinę. Przypomniałam sobie jak spotkałam go w opuszczonym budynku, gdzie trenował. Zerknęłam na jego ręce. Blizny nie wróżyły dobrze.
-A jak o to dbasz?- uniosłam brwi.
-Różnie- wzruszył ramionami.- Zależy jak osoba jest twarda. Czasem wystarczy to...
                   Zamachnął się i uderzył w ścianę. Podskoczyłam, a moje serce rozbrzmiało głośno niczym osiem tysięcy dzwonów.
-A czasem to- imitując pistolet wycelował nim w ścianę.
-Za... Zabijasz?
                   Czułam jak łzy zbierają się w kącikach oczu. Uch... jak to boli. Uch...chyba kopią mi grób.
-W ostateczności.
                   I wtedy przypomniałam sobie słowa taksówkarza "Tylko raz podjechałem pod ten budynek z klientem. Nazajutrz znaleziono jego ciało w ujściu rzeki Holly." Czy tego chłopaka też zabił Louis? Spojrzałam na niego z przerażeniem.
-Jak mam ci zaufać?- zeskoczyłam z blatu.- Cholera! Jak mam ci nie ufać?!
-Violet, uspokój się- złapał mnie za ramiona.- Uwierz mi to nie jest łatwe... Ale tego ode mnie wymagają. W ten sposób chronię moich rodziców, siostrę... Co ty byś zrobiła na moim miejscu? Gdyby to twoją siostrę mieli za zakładnika? Nie ma negocjacji. Albo żyją twoi, albo ich. Musisz wybierać.- zajrzał mi głęboko w oczy.
-Louis- westchnęłam.
-Dlatego tak niechętnie ci o tym mówiłem. Do tych osób zaliczałaś się także ty.
-Jakich?- zmarszczyłam brwi.
-Do tych, które muszę pilnować. Które mogłyby sypnąć.
                   Cofnęłam się wpadając na ścianę.
-Teraz mnie zabijesz?
                    Oczy Louisa otworzyły się szeroko. W sekundę znalazł się przede mną. Oparł swoje ręce po obu stronach mojej głowy. Nachylił się. Nasze oddechy połączyły się w tańcu.
-Prędzej obróciłbym Holly Bridge w popiół, niż podniósł na ciebie rękę- wyszeptał.
-Och- zarumieniłam się.- Ale w takim razie skąd masz pewność?
                     Uniósł brwi.
-Gdy Harry podał ci Omegę, jednocześnie stałaś się "naznaczoną". Osobą, która nie będzie mogła nikomu powiedzieć o "Fear".
-Czyli... Harry uratował mnie?
-Gdyby trochę to udekorować, mógłby nawet zostać rycerzem w lśniącej zbroi a ty księżniczką uwięzioną w wieży- uśmiechnął się głupkowato.
                      Odepchnęłam go lekko.
-Przy najbliższej okazji muszę mu podziękować... Na przykład strzelę mu w tą jego niewinną, słodką buźkę.
                      Louis uśmiechnął się, a ja westchnęłam ciężko.
                      I nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Spojrzeliśmy na siebie. Louis chwycił leżącą w salonie bluzkę i przykrył nią zadziorne tatuaże. Oparłam się o próg kuchni i obserwowałam jak mój przyjaciel otwiera drzwi.
                      Przez moment panowała niepokojąca cisza. Potem zobaczyłam jak Louis się cofa, a tuż za nim wchodzi...
-Zayn.
                      Spojrzenie chłopaka wypalało bolącą dziurę w moim sercu. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpaść. Na jego rękach malowało się kilka blizn i te podnoszące ciśnienie tatuaże. Z kieszeni spodni wystawała paczka papierosów. Jego czarna skórzana kurtka połyskiwała w dziennym świetle. Włosy pięły się we wszystkie strony. Kilkudniowy zarost dawał o sobie znać, przyśpieszonym biciem mojego serca.
-Co tutaj robisz?- warknęłam wracając do rzeczywistości.
                     Moje życie było o wiele lepsze, gdy ciebie nie było!
-Wszędzie cię szukałem...- oblizał wargi stawiając kolejne kroki w moją stronę.- Nie mogłem spać...
-Czyżby sumienie się odezwało?- prychnęłam.
-Violet- zacisnął szczękę.- Nie drwij sobie.
-Ma prawo- wtrącił Louis.- Brawo Malik. Zachowałeś się jak dupek.
-Tomlinson...- obrócił głowę w jego stronę.- Harry cię szuka. Byłem wczoraj na trzech wyścigach pod rząd, a ciebie ani śladu.
-Miałem ważniejsze sprawy- zerknął na mnie.- Musiałem w nocy pomóc Violet się pozbierać- uśmiechnął się lubieżnie kłamiąc w żywe oczy.
                      Malikowi opadła szczęka. Nie wiedział co powiedzieć. Jego głowę zajmowały najprzeróżniejsze obrazy i myśli. Sądził, że Louis i ja... O Matko. Poczułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce, gdy wyobraziłam sobie, to samo co Malik. Zayn prześwidrował mnie wzrokiem, a zauważając rumieńce, aż zachłysnął się powietrzem.
                      Dobrze mu tak. Nawet jeśli to tylko kłamstwo.
-Zostaw nas samych, Louis- powiedział oddychając głęboko.
                      Przyjaciel spojrzał na mnie. Pokiwałam twierdząco. Chłopak westchnął i opuścił pomieszczenie. Doskonale wiedziałam, że czuwa.
-A więc?- uniosłam brwi krzyżując ręce.
-Naprawdę ty i on...?- zmarszczył brwi podchodząc do mnie z wyrazem smutnego szczeniaczka.
                      Zaśmiałam się cichutko opierając o ścianę. Chciałam wyglądać na jak najbardziej rozluźnioną. W środku moje serce umierało na zawał. Uniosłam głowę i zmrużyłam oczy. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Mogę robić co chcę, Malik... I tobie nic do tego.
                      Zacisnął dłonie w pięści.
-Louis jest wspaniały- westchnęłam.
                      Widziałam jak wbijam nóż w ciało Zayn'a. I czułam mściwą satysfakcję. Niech poczuje, to, co ja czułam przez te wszystkie lata widząc go z innymi dziewczynami i słysząc jego ostatnie słowa o miłości.
-Dotykał mnie jak nikt- przeciągnęłam się.- Wbijał palce w moje uda- wskazałam palcem miejsce gdzie pod materiałem miały być ślady.- Całował jakbym była jego ostatnim tchnieniem- uniosłam dłoń do swojej szyi.- Z czułością oddając się w moje wrażliwe miejsca- musnęłam obojczyk.
                      Zayn przeczesał palcami włosy. Drżały mu ręce.
-A potem...- zamknęłam oczy.
-Dosyć!- warknął Zayn rzucając się w moją stronę.
                      Wbił palce w moją talię i przyciągnął moje biodra do swoich. Widziałam jak jego oczy ciemnieją, a wargi drżą, gdy mówił:
-Nie kuś mnie, Violet... Bo chciałbym ci pokazać, że jestem od niego lepszy.
-Przecież nic do mnie nie czujesz- udałam niewiniątko, w środku płacząc jak dziecko.
                      A wtedy Malik spuścił głowę i mruknął cicho:
-Nie byłbym tego do końca taki pewny.
___________________________________
                       Cześć, kochane ♥
                       Mój laptop ma problem z internetem, więc dokończyłam ten rozdział na standardowym komputerze :C
                       Tak więc dziękuję, że pod tamtym postem było aż 10 komentarzy :D JUPI! Aż skakałam z radości ^^ A co myślicie o rozdziale? Nasza Violet lekko się buntuje :) Spodziewałyście się takiego kłamstewka ze strony Lou i Violet?
                       Widzimy się w 12 rozdziale! PS. (Co chcielibyście w nim przeczytać, hm? Jak sobie wyobrażacie dalszą część tego spotkania? )
                        Miłego tygodnia! Kocham was ♥ ♥ ♥                    
                     
                   

13 komentarzy:

  1. O mamo! Rozdział GENIALNY! Absolutnie i niezaprzeczalnie GENIALNY. Kocham Cię dziewczyno. Nie masz pojęcia, jak pogrywasz sobie z moją głową. Teraz już sama nie wiem co myśleć. Louis czy Zayn. Zayn czy Louis. I tak w kółko. Teraz już nie mam pojęcia, a przecież (uwaga, uwaga!) ostatnio w końcu się zdecydowałam i zagłosowałam w ankiecie. Na Louisa, jakby ktoś pytał. A teraz kompletnie nic nie wiem. Może jednak Zayn? W tym rozdziale był genialny! Był omomomom! Tak! Pokazał trochę uczuć, a ja już się rozpływam. Wszystko opisałaś, oczywiście, genialnie! Dziewczyno, jesteś niesamowita. Ile ja bym dała byś rozdziały dodawała częściej. Kocham to opowiadanie! Ach, mówiłam już, że jesteś genialna?

    Co do Twojego pytania. Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia, co może wydarzyć się dalej. Z jeden strony chciałaby, żeby Violet trochę poprzebywała z Louisem... Ale skoro Zayn wypowiedział to magiczne zdanie na końcu rozdziału... Może pokaże Violet, że ma jakieś uczucia? Ach, już nic nie wiem.

    Buziaki, kochana! Również życzę udanego tygodnia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział Wspaniały!!!
    Może niech Zayn powie jej co do niej czuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o jejciuniu jakie to cudoooowne <3 genialne i mjasHKDFSRIQVJE <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie ciekawie dodaj jak najszybciej kolejny bo zajebiście się to czyta ^_^

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham cię <3
    Boże, ja cię zabiję, dziewczyno! :)
    Coś, co tu zrobiłaś nazwałabym... magią *.*
    Nie mogę no....
    Wszystko było IDEALNE :)
    Tak się cieszę, że ona i Louis w końcu odważyli się na ten krok, ale Zayn...
    On, tak kusi... On, jest taki niebezpieczny...
    Nie wiem, co mam powiedzieć
    Słowo na opisanie tego bloga?
    kjhdeiuy63udf3iurchbf3rhvc3i/lkcr[vkcjiorbcyrv *.*
    Czekam na next :)<3
    Kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojć! Jak mnie ten rozdział zaskoczył i jednocześnie zadowolił. Był świetny. Podobają mi się twoje myśli, znaczy no sposób w jaki opisujesz przemyślenia Violet, np te z wcześniejszego rozdziału o tym dzwonieniu na karetkę, ale że nie ma czego ratować, czy jakoś tak xD Po prostu świetne.
    Co do tego co chcę przeczytać w następnym to można się domyślić xD Niech Zayn pokaże naszej kochanej Violi, że jest świetny :P Bo według mnie jest! Kocham jego bad usposobienie xD Czekam na jakieś ostrzejsze sceny z niecierpliwością.
    Kocham, i czekam na nn :* Nie daje już rady :*
    Pozdrawiam i weny życzę :* !
    PS Sorki, że tak długo sie nie odzywałam, ale po prostu już rzadko komentuję, ale tu musiałam, bo po prostu kocham *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. AAAA cudo!!!
    Dobrze, że kłamali przynajmniej Malikowi w końcu się oberwało w pewien sposób:P
    Hahahah Harry rycerzykiem, wyobraziłam go sobie w zbroi i HAHAHHAH<3
    Violet i Louis ooooo*.* SŁODZIAKI
    Fajnie by było, jakby była z Louisem... ( sama nie wierze, że wybieram Tomlinsona niżeli Malika)- co ty ze mną zrobiłaś?!
    Jak zwykle cudo miodzio rozdział, boski, genialny!
    Czekam na następny, buzi, przytulas, pozdrowienia:***

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, rozdział cudowny zresztą jak zwykle powalasz.. Xd
    Violet i lou ochhh ja sweet, chciałabym aklby violet ostatecznie była Louis'em, ale to twojhe opowiadanie i twoja decyzja. Błagam dodaj jak najszybciej kolejny bo jak zwykle przy twoim opowiadaniu czuję niedosyt. Pozdrawiam Kate

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha robi się ciekawie ;)
    Violet mnie zaskakuje :D I i tak kibicuje Louisowi :D
    Pisz następny rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. O Mój Boże : o Jezu, Kobieto jesteś cudowna. Masz niesamowity talent, którego Ci naprawdę zazdroszczę i stworzyłaś historię, która zawładnęła moim sercem.
    Louis i Violet są tacy słody i rany, nie mam na nich słów. Jestem jak najbardziej za tą dwójką, bowiem są dla mnie takim idealnym połączeniem. Pasują do siebie i jeżeli mam być szczera, to chciałabym, aby byli razem.
    Ja również wyobraziłam sobie tą wspólną noc Violet i Louisa. Musisz to jak najszybciej opisać i sprawić, aby coś między nimi zaszło, bo czuję, że nie wytrzymam.
    Oczywiście współczuję Zaynowi, ale no wciąż jestem za Violis ♥
    Oni są tacy jsdnfjsh <3 A ten pocałunek to już w ogóle <3
    Jesteś najlepsza! <3
    Pozdrawiam i życzę weny <33

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko, o matko, o matko.Proszę żeby ona była z Louisem,on jest taki...cudowny, idealny, najlepszy.Matko uwielbiam Lou, błagam uczyń go [a przy okazji i mnie ;)] szczęśliwym. To jest najcudowniejszy blog, jaki czytałam. A ten rozdział jest po prostu I.D.E.A.L.N.Y<3

    OdpowiedzUsuń