sobota, 5 października 2013

~4~ That little kiss you stole, It held my heart and soul

                                                      Bring Me The Horizon-Deathbeds
     


                        Wraz z przekroczeniem progu moje życie nabrało kolorów. Wszędzie błyskała czerwień. Wiła się gęsta mgła, przecinająca rozgrzane ciała tańczących. Ludzi było pełno- nie rozpoznałam wieku. Ale wszyscy nosili to samo imię- dzikość. Muzyka rozrywała moje serce z każdym uderzeniem coraz mocniej.
                         Twarz Zayn'a okalały cienie szarpiąc się z iskrami w jego oczach, gdy prowadził mnie w stronę baru. Cały czas czułam ciepło jego dłoni na swojej. Tak blisko. Tak mocno. Tak pełno. Mogłabym przywyknąć do tego zapachu- czekolada z domieszką tytoniu... Mogłabym budzić się rano otulona w ten zapach.
                          Mojej uwadze nie uszły zabójcze i toksyczne spojrzenia dziewczyn przenikających wzdłuż ścian. Nawet te, które miały towarzyszy- mordowały mnie wzrokiem. Wszystkie kochały urodę Zayn'a. Bo taki był - nawet go nie znałaś, a już pragnęłaś. Ja również do nich należałam. Z początku całkowicie oczarowała mnie jego uroda. Z czasem pojawiło się coś jeszcze... Chęć zbadania co kryje się pod powłoką.
                          Zayn sprawiał wrażenie niebezpiecznego, twardego, niezależnego... Ale ja chciałam więcej. Wiedziałam, że jest więcej. Coś strasznie chce ukryć. Może ból? Może przeszłość? I nie chce, żeby ktoś podszedł za blisko? Cóż, mnie się tak łatwo nie pozbędzie.
-Poproszę dwa Frankensteiny- polecił barmanowi, po czym odwrócił się w moją stronę.
-Frankensteiny?- zmarszczyłam brwi.
-Dosyć mocny drink, ale dasz radę- uśmiechnął się słodko.
                          Pochylił się w moją stronę, a ciepły oddech otulił szyję. Poczułam lekki zarost, który nadawał chłopakowi buntowniczego wyglądu. Rozchylił usta, a mroczki przed mymi oczami nagle powiększyły swoją objętość.
-Ufasz mi, a prawie wcale mnie nie znasz- odsunął się, a mnie nagle zrobiło się zimno.
                           Zagryzłam nerwowo wargę stukając palcami o blat baru.
-A skąd wnioskujesz, że ci ufam?- zapytałam ostrożnie, dobierając odpowiednie słowa.
                           Zaśmiał się pod nosem i przesunął jedną szklankę ciemnofioletowego trunku w moją stronę. Upił łyk po czym zmrużył oczy obserwując mnie.
-Trochę dziwnie wchodzić do nieznanego miejsca o bardzo chwytliwej nazwie "Hades", przyjmując drinka, o którego działaniu nie ma się pojęcia, jeśli nie ufasz danej osobie- przechylił głowę na bok.- Czy może się mylę.
                            Spostrzegawczy.
                            Cholera.
-Racja- upiłam spory łyk Frankensteina.- Cóż... po prostu nie wyglądasz... na wariata
-Dziękuję za komplement- uśmiechnął się unosząc brwi.
                            Czułam jak się rumienię, gdy jego spojrzenie przeszywało mnie na wskroś. Przez moment się wahał, a potem wstał i wyciągnął do mnie dłoń.
-Zatańczysz?
-Uch... ja...
-Nie marudź, tylko tańcz.
                            Pociągnął mnie za sobą prosto w czerwone otchłanie nieba.


                            Gdyby ciało mogło się kruszyć, moje już dawno kryłoby ziemię. Wzięłam głęboki oddech spoglądając w lustro. Czyżbym... była odrobinę chudsza? Nie... To niemożliwe... Muszę spróbować jeszcze raz. Nachylam się by przepłukać usta i odstawiam szczoteczkę na bok.
                            Nie mogę uwierzyć, że to robię. Jeszcze trudniej uwierzyć, że to mogłoby zadziałać. Ale skoro Cheryl się udało...Mi też się uda. Mama nawet nie zauważy. Tylko muszę zachować to w tajemnicy... Przed wszystkimi.


                              Była już północ. Moje serce biegło maraton aby nadążyć za smakowaniem kolejnych Frankensteinów. Zayn mnie upił. To jego wina. On jest niebezpieczny. I dzisiaj się tego dowiedziałam. Wszystkie dziewczyny, które miały do niego jakąś "sprawę" zostały obsłużone. Szybko zbywał je słodkim uśmiechem i już jadły mu z ręki. To mnie trochę przeraziło. Ale też zaintrygowało.
                              Zdejmij w końcu tą maskę Zayn!
-Chodź- jego oddech połaskotał moją szyję.
                              Pociągnął mnie za rękę prosto w nocną toń. Gwizdy wirowały w moich oczach, a księżyc był zbyt zajęty głaskaniem twarzy Zayn'a. Chłopak zaprowadził mnie w szeroki korytarz drzew na parkingu. Nagle wszystko wydało mi się komiczne i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Zayn oparł się o drzewo obok mnie.
-Co cię tak śmieszy?
-Upiłeś mnie!- zgięłam się  w pół.- Nigdy wcześniej nie piłam!
-Pora zacząć, mała- uśmiechnął się obserwując mnie.- Chodź... Przejedziemy się.
                              Odbiłam się od drewna i powędrowałam za Zayn'em. Byliśmy niedaleko maszyny, gdy rozległ się głos:
-Violet?!
                              Obróciłam się. Wytężyłam wzrok, na tyle, na ile pozwalały mi promile krążące w żyłach. Postać zbliżała się bardzo szybko. To był chyba... Louis.
-Zayn? Czy cie już do końca porąbało?
-O czym ty pieprzysz?- brunet ściągnął brwi.
-Ona jest kompletnie pijana- chwycił mnie za ramię.- Nie masz za grosz rozumu!
-Wyluzuj- głos Zayn'a lekko się zaostrzył.- Przecież jej nie zmuszam.
                               Louis zacisnął szczękę. Do mnie nagle coś dotarło. Jeszcze jedno słowo i wszystko wyszłoby na jaw. To, że zakochałam się w Zayn'ie, to, że zna mnie o wiele dłużej niż sądzi... Louis też o tym wiedział i dlatego się powstrzymał. Ona zrobi wszystko... nie ważne, że jej nie zmusza. wystarczy jedno słowo, a ona jest jego cała. Tylko czy to nie wybrnie za daleko?
-Odwiozę ją do domu- mruknął Louis.- Ty już swoje zrobiłeś.
                               Zayn morderczym wzrokiem objął Louisa. Spojrzał na mnie z skrytym uśmiechem i puścił oko.
-Do zobaczenia, mała.
                               I nagle koniec. Zrobiło się czarno. Nic więcej nie pamiętam. Jakby wszystko pochłonęły czarne wody.


                               Milczał jak głaz. A dziewczynę rozrywało od środka. Czuła jak płonie skąpana w poczuciu winy. Kurde! Dlaczego?! Jego dłonie zaciskały się na kierownicy. Aż bielały mu kostki. Przeniosła swój wzrok na niego.
-Louis- wyszczebiotała.- Jesteś zły?
                                Chłopak zatrzymał samochód. Byli na miejscu.
-Nie- pokręcił głową i w końcu błękit jego oczu spoczął na jej twarzy.- Jestem wściekły.
-Och- głupia Violet!- Może wejdziesz?- zaproponowała zagryzając wargę.
                                 Zmrużył oczy. Pokiwał głową.
                                 A dziewczyna otwierała drzwi chyba całe wieki.

                           
                                  Ginnie była anorektyczką.
                                  To nią zawsze chciałam być.
                                  Choćbym miała skończyć tak jak ona.
                                  W ciemności płyty grobowej. 
                                   Pamiętam- na jej pogrzebie- to ja zostałam najdłużej. Moją duszę wypełniała cisza. Tak głośna, że łzy nie mogły się ruszyć. W ogóle nie mogłam się ruszyć. A miałam ochotę biec. Dogonić jeszcze moją martwą przyjaciółkę. Byłyśmy skrajnie różne- ja gruba i obrzydliwa, a ona- dla mnie najpiękniejsza na świecie. 
                                 Niestety jej piękno było samolubne i zabrało ją z dala ode mnie. Uklękłam, byle by tylko nie dotknąć swoją brzydotą mojej martwej przyjaciółki. Słońce patrzyło na  to z rozbawieniem. Och głupiutka. 
-Mojej siostry nie ma już miesiąc... A teraz ty mnie opuściłaś, Ginnie- westchnęłam.- Ale nie bój się... Ja cię nie opuszczę.
                                   Czy samotność to moje drugie imię? Jeśli tak- wybrała sobie okropny wyraz. Och, tak. Od teraz przybrałaś bardzo nieciekawą maskę. Obrażałam samotność w cieniu własny myśli, stojąc w słońcu własnej głupoty.
                                   I gdzieś daleko, pomiędzy nagrobkami uśmiechała się do mnie... Ona...
                                   Samotność o świńskiej twarzy.


                                   Pusto w domu. Bezpiecznie. Pusto w ustach. Niebezpiecznie.
-Louis... Doprowadzasz mnie do szału- westchnęłam pijana opierając się o ścianę.
-Ja?! Dziewczyno spójrz na siebie!- podniósł głos.- Jesteś lekkomyślna! Wiesz co mogłoby ci się stać, gdybyś wsiadła na motor?!
-Ale nie wsiadłam- mruknęła kuląc się.
                                   Nienawidzę tej krwi, gdy na mnie krzyczą, pomyślała ukradkiem.
-Bo tam byłem!- wymachiwał rękoma.- Nie masz własnego zdania?! A gdyby Zayn kazał ci skoczyć z klifu?! Też byś to zrobiła?!
-Ale...
-Violet, wiem, że się w nim zakochałaś, ale to już jest prawie obsesja! Martwię się o ciebie! Jesteś dla mnie ważna, ale jak mam ci pomóc, skoro ty sama sobie nie chcesz?!- jego klatka unosiła się i opadała jak wzburzone morze.
-Po prostu to powiedz- zagryzła wargę.
-Co?- zmarszczył brwi.
-Jesteś głupia.
                                  Zrobił dwa kroki. I przyparł Violet do ściany. A potem już były tylko jego słodkie, blade wargi. Dobrze wiedział, co robi. Ona nie była świadoma. Była po prostu pijana. On wiedział, że nie będzie pamiętała. Musiał to wykorzystać. Musiał.
-Pozwól mi sobie pomóc- wyszeptał w jej usta zaciskając dłonie na biodrach.
                                  Scałowywał z niej wszystko. Od bólu aż po radość. Ale chciał podążyć dalej. Pachniała tak pięknie. Chciał dosięgnąć woreczka z plakietką Miłość. Ale nie mógł. Jeszcze za wcześnie. Póki co zostawało mu Zauroczenie.
                                  Mam czas, pomyślał całując szyję dziewczyny.
                                  Mam wszystko.
                                  Mam całą wieczność.
___________________________________
                                  Dzień dobry!
                                  Mamy już 4 rozdział za sobą! Co sądzicie? Nieźle namieszałam z Louisem (zła ja)! Mam nadzieję, że wyrazicie swoje opinie. To bardzo ważne. KAŻDY komentarz jest na wagę złota. Dziękuję za taką liczbę wejść :3
                                  Po drugie:
                                  Jak widzicie. Pojawił się nowy szablon. Zrobiłam go sama. Mam nadzieję, że wam się spodoba <3 <3 <3
                                   Tak więc trzymajcie się i stos całusków :***
                                  

13 komentarzy:

  1. Zaraz po zobaczeniu powiadomienia na twitterze stanęłam przed bardzo ciężkim wyborem (a przynajmniej tak mi się wydawało w pierwszej chwili). Otóż, moja droga, kilka chwil wcześniej dostrzegłam również, że pojawił się w sieci nowy odcinek "Grey's Anatomy". Tak, jest kilka rzeczy na tym świecie, od których jestem uzależniona, a amerykańska wersja "Chirurgów" to własnie jedna z nich. W momencie, gdy tylko zobaczę, że nowy odcinek jest już online biegnę ze wszelkich sił do komputera (na lekcjach wf'u zapewne ustanowiłabym nowy rekord), zamykam się w pokoju i z namaszczeniem oglądam każdą minutę serialu. Tym samym, odkryłam dzisiaj, że mam nowe uzależnienie. A jest nim właśnie Twój blog. Tą ciągłą bezsensowną paplaniną zmierzam do tego, że w momencie (jak dla mnie) trudnego wyboru - pomiędzy dowiedzeniem się, czy jeden z bohaterów serialu przeżyje, a tym, jak będzie wyglądała impreza z Malikiem - wybrałam Zayna.
    To co napisałam może wydać Ci się zagmatwane, ale właśnie tym sposobem chcę Ci przekazać, jak wiele Twoje opowiadanie dla mnie znaczy.
    Myślę, że kwestia, jaką poruszasz w tej historii jest ogromnie ważna.
    Violet wydaje się prawdziwa. A to rzadkość w tych (prawie!!! ) wszystkich fanfickach, jakie czytałam. Otóż, autorki/autorzy wielu opowiadań zamykają się w pewnym szablonie. Opowiadają o dziewczynie, która patrzy na siebie w lustrze i dla zasady mówi "o Boże, ale masakra", natomiast bohater chodzi za ową dziewczyną i z nadmiaru wrażeń nie może skupić się na niczym innym. Nie wiem, może przesadzam, ale to wydaje mi się trochę puste i nieprzemyślane. Dlatego, niezmiernie podoba mi się fakt, że Violet nie jest idealna. W końcu wiele w swoim życiu przeszła i te wszystkie kompleksy, jakie ma wydają się takie prawdziwie i w sumie bardzo dzisiejsze.
    Hm. Już się zamykam. Nie chcę Cię zanudzić moim komentarzem. (Jak się pewnie domyśliłaś, jedną z moich wad jest okropne gadulstwo. Zamiast streścić się i od razu powiedzieć, o co mi chodzi, ja rozgaduję się jak nienormalna.)
    Zanim jednak skończę jest jeszcze jedna kwestia którą muszę poruszyć.
    JAK TO "SAMA ZROBIŁAŚ TEN SZABLON"? Ja cię kręcę, nie dość, że pięknie piszesz, to jeszcze jesteś niesamowicie obeznana w grafice komputerowej. Dziewczyno, błagam, powiedz, że robisz je na zamówienia...

    Okeej. Koniec. Już mnie nie ma. Zmykam się.

    No, prawie.
    Serdecznie pozdrawiam i życzę udanego wieczoru!
    Buziaki! x

    Charlie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, Charlie <3
      Uwielbiam to jak się rozpisujesz ! I nigdy mnie nie znudzisz! Jeśli chodzi o szablon, to mam zamiar robić je na zamówienia :3
      Jeśli chciałabyś dać mi szansę, mogłabym zrobić dla ciebie szablon :3

      Usuń
    2. Pewnie, że chcę! Koniecznie musimy o tym pogadać (i to w innym miejscu niż na blogu), więc albo pisz na tt, albo daj na siebie, jakieś inne namiary ;)

      Usuń
    3. Możesz do mnie napisać na Martysi004@wp.pl ,albo złożyć zamówienie w zakładce :3

      Usuń
  2. Hej ;*
    Jejku nie wiem od czego mam zacząć :')
    Ten rozdział był niesamowity :)
    Aż do tego rozdziału kibicowałam Violet i Zayn'owi, ale zmieniam zdanie! Louis jest dla niej idealny <3
    Jeju *.*
    On jest taki kochany! Uratował ją i zabrał Malik'owi!
    Kocham twojego bloga :p
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział xx
    *wirtualny buziak*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojojo :3
      Sama też mam dylemat z kim miałaby być :D
      Zwłaszcza, że mam mniej więcej wizę, co będzie dalej!
      Cieszę się, że ci się podoba <3
      *wirtualny przytulasek*

      Usuń
  3. oommoomomomomom zakochałam się <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam :*
    Kurdee! I teraz pomiędzy mlłotem, a kowadłem. Zayn, czy Louis. To naprawdę trudny wybur. Nie potrafię wybrać czy jestem za Zolet, czy za Violi (sama to wymyśliłam i tak jakoś średniawe te nazwy xD) No, aler dobra. Teraz takie małe pytanie które Viola zada sobie pewnie jak się rano obudzi. Co się do cholery stało? Jakim cudem Lou ją pocałował? Czemu on ją pocałował? Jak? Kurde, Gdzie? Dlaczego? Tak nie powinno być, ale w sumie jakby nie było całusa z Lou to zapewne byłby z Zaynem i zabujanie jeszcze mocniejsze to z dwojga złego lepsze żeby nie pamiętała całusa z Louisem xD niż jakby miała się obudzić z Zaynem zapewne naga xD :P
    Jeśli masz zamiar robić te szablony to ja też poproszę! Kurde ten jest świetny. Zawsze zastanawiłam się jak robić szablony, ale to zostanie dla mnie słodką tajemnicą xD Więc chiałabym ci serdecznie pogratulować tych twoich wszystkich świetnych talentów, bo zaczynamy odkrywać ich coraz więcej.
    Całusy i weny :*
    Killa/ La♥ren

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejciu, dziękuję ! <3
      Bardzo podobają mi się nazwy Zolet i Violi ! Chyba wykorzystam je do ankiety ^^ Bardzo ci dziękuję ! :)

      Usuń
    2. Zamias Violi lepiej i bardziej ta się zidentyfikować Violis xD w razie co bo mi wcięło s na końcu xD

      Usuń
  5. OMG, dziewczyno to jest cudowneeee... kocham ciebie i twoje opowiadanie ;-) Kate

    OdpowiedzUsuń
  6. niech będzie z Louisem!!!
    <3

    OdpowiedzUsuń