Daughter- Smother
Promienie majowego słońca przedarły się do mojego pokoju szczypiąc powieki. Jęknęłam i głębiej wcisnęłam się w poduszkę oczekując czegoś niezwykłego. Może w końcu zniknę? Może nareszcie nie będę musiała żyć z tym ciężarem? Wszystkim byłoby lżej...
Mama nie musiałaby się wstydzić, siostra martwić, a ja płakać. Ojciec uciekł. Nim się obróciłam każdy odłamek rodziny ulegał skruszeniu. Czasem miałam uczucie, że moi rodzice umarli. A może to ja byłam dla nich martwa?
-Violet jakiś list do ciebie- mruknęła mama stojąc w drzwiach.
Za każdym razem w jej oczach widziałam złość. Żałowała, że istnieję. Jej chłód był głębszy niż najsilniejsza zima. Ani razu nie widziałam jej szczęśliwej, a przynajmniej tego nie pamiętam. Kilka lat temu moim największym marzeniem, było zobaczyć jej szczęście i zadowolenie. Żeby była dumna ze mnie.
Panele zaskrzypiały głośno, gdy powstałam z łóżka. Mama tylko westchnęła i nie patrząc na mnie wyciągnęła dłoń z kopertą. Zapiekły mnie oczy. Przypadkiem musnęłam dłoń rodzicielki odbierając biały papier. Kobieta szybko cofnęła się i trzasnęła drzwiami, pozostawiając mnie samą ze swoimi problemami.
-Nikt cię nie pokocha- szepnęłam podświadomie i po chwili sama sobie wymierzyłam płaską dłonią w policzek.
Zagryzłam wargę i ostrożnie zabrałam się za otwieranie koperty. Szło to dość wolno z uwagi na moje sztywne, grube palce. Nim się zorientowałam po kopercie zostają tylko strzępki papieru. Rozkładam kartkę i dostrzegam czerwony, wyraźny napis " Nikt cię nie kocha"
Gorączkowo szukałam mojego życia. Tego małego skrawka papieru, który tak wiele dla mnie znaczył. Posunęłabym się nawet do przekopania wnętrzności łóżka. Osunęłam się na podłogę zmęczona. To chyba koniec. Moją uwagę przykuł czerwony napis na... Na kartce. Wzięłam ją do siebie i przeczytałam tak dobrze znane słowa "Nikt cię nie kocha".
Zgniotłam starą kartkę wypuszczając na powierzchnię rydwany słonych łez. Nie może tak być. Zmieniłam się. On mnie pokocha. Sprawię, że będzie mnie kochał. Kolejne łzy wypływają z moich oczu, gdy mych uszu dobiega ryk komórki. Wciągam się na łóżko i strącam stos papierów po czym nie spoglądając na wyświetlacz, odbieram.
-Tak?- przecieram oczy, które pieką jeszcze mocniej.
-Witaj, Violet.
Krew zastyga w moich żyłach, po chwili serce przyśpiesza, mroczki wpełzają na moje oczy. Moja dłoń sama wędruje na szyję, aby upewnić się, że nadal posiadam puls. Niby jest. Słaby. Ale jest.
-Zayn- wydusiłam półszeptem.- Cześć.
-Coś się stało? Przeszkadzam?
Wstaję i niemalże natychmiast przytrzymuję się ściany. Jego głos jest obezwładniający, pociągający... Na jeden jego mruk powstałabym z martwych.
-Oczywiście, że nie!
Ty nigdy nie będziesz mi przeszkadzał.
-To dobrze- chyba się uśmiecha.- Mam nadzieję, że wczorajsza oferta nadal zobowiązuje?
Jaka do cholery...
-Oczywiście!- wydaję pisk.
-Mam ochotę pokazać ci dzisiaj jak naprawdę się bawić- mruczy kokieteryjnie, a mnie miękną kolana.
-Och...
-Wpadnę po ciebie o dziewiątej... Nie masz chyba żadnych planów?
-Oczywiście, że nie!- zaprzeczam jak najszybciej.
-Cieszę się Violet- słyszę jego cichy śmiech.- Ach, no i zapomniałbym... "oczywiście" brzmi w twoich słowach nad wymiar słodko. Do zobaczenia mała.
Koniec.
Moje.
Serce.
Umarło.
I...
Pamiętam jak mocno płakałam, gdy wyjeżdżała. Pamiętam jak moje serce kruszyło się. Z każdym uderzeniem wytryskujące złoto brudziło moją duszę. To potwornie bolało. Wiedziałam, że zaczynam tonąć. Bez siostry długo nie pociągnę.
-Ja umieram, Cheryl- zawyłam ściskając jej szczupłe ramiona jak ostatni oddech.
-Violet, nie mów tak- westchnęła roniąc setki srebrnych łez.
Tylko księżyc i słońce pamiętają co czułyśmy. Był świt i nikt nie mógł wiedzieć co przeżywałam. Wszyscy spali. Dla nas byli martwi. Nasze włosy łączyły się po raz ostatni. Zapachy skór mieszały się w tęczowym połysku porannej mgły. Było idealnie. Idealnie dla życia. A ja nie chciałam żyć. Nie bez niej.
-Nie odchodź... Zostań- błagałam po raz ostatni.
-Violet, kocham Patricka. Chcę zacząć życie z nim- musnęła dłonią mój czerwony, pulchny policzek.- Musisz być silna. Bądź silna. Dla mnie.
-Ale ja nie potrafię- załamałam się.- Nie jestem tobą! Nie wyglądam tak jak ty!
-Cicho- przygarnęła mnie mocno.- To jak wyglądasz nie ma znaczenia- gładziła moje włosy.
-W tym dziurawym świecie ma- załkałam.
-Nie wyjeżdżam na zawsze... Wrócę tu, Violet. Nie umieram- spojrzała mi głęboko w oczy.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- ucałowała moje policzki pozostawiając na nich ślady swojej nieskalanej dobroci.
-Kocham cię, Cheryl- szepnęłam, gdy była już o krok ode mnie.
-Ja ciebie też- spojrzała na mnie ze smutkiem.- Pamiętaj o naszej tajemnicy- położyła palec wskazujący na ustach.- Nikomu ani słowa.
Powtórzyłam jej gest.
-Nikomu ani słowa.
Machałam jeszcze długo. Żółta taksówka zniknęła już dawno. Krople deszczu przedzierały się przez cukrową mgłę. Z okien wysypywały się czerwone pelargonie. Stare kamienice były jak wyjęte z bajki. Wąskie uliczki oświetlone ciepłym płomieniem latarni... Wszystko wyglądało cudownie.
Cały widok psułam ja.
Tłusta.
Obrzydliwa.
I chyba martwa.
Noc była ciepła, a bezchmurne niebo wywiesiło miliony gwiazd na ten sobotni wieczór. Czekałam grzecznie pod swoim domem. Kopałam krawężnik zabrudzonym czubkiem czarnego trampka. Wdychałam gęste powietrze, w oddali widząc światła nadjeżdżającego pojazdu. Ten dźwięk.
Rozbudzający wszystkie skrawki piekła.
Taki głęboki i wciągający w otchłań.
Kawowych oczu Zayn'a.
-Wskakuj- mrugnął do mnie zatrzymując swoją bestię tuż przed mymi nogami.
Nie trzeba było mnie namawiać dwa razy. Rozdarło moją pierś, gdy otuliłam chłód jego skórzanej kurtki i mogłam smakować ten zapach przez całą długość jazdy. Chyba mogłabym tak zasnąć. Na zawsze. Otulona w jego zapach.
-Jesteśmy na miejscu.
Moje kończyny niczym śliskie macki opuściły ze smutkiem jego ciało. Lekko odrętwiała wstałam z pojazdu. Silnie czerwony neon odbijał się blaskiem w moich oczach "Hades". Bardzo oryginalna nazwa jak na Holly Bridge.
Po chwili widok zasłoniła sylwetka Zayn'a. Uśmiechał się czarująco wpatrując w moje oczy. Zagryzłam wargę zupełnie rozkojarzona jego zapachem czekolady i morzem aksamitnych, czarnych włosów przeżywających sztorm oraz targanie.
Pochylił się, a moje serce spłonęło żywcem. Jego oddech odbijał się na mojej szyi, niczym w lustrze. Mój stał się bardziej płytki, gdy czekolada chłopaka dusiła mnie na każdym kroku. Nie mogłam się ruszyć. Byłam w pułapce. I nie chciałam uciekać.
-Jesteś gotowa na mój świat?
Słowa uwięzły mi w gardle. Dopiero po chwili wyszeptałam z trudem:
-Nawet nie wiesz jak długo czekałam.
Odpowiedź zalśniła na jego wargach. Szeroki uśmiech pojawił się jak kolejne muśnięcie pędzlem wielkiego malarza. Dotyk dłoni. Dużej dłoni spod znaku tatuaży. Jakby uderzył we mnie piorun- ten dotyk Jakby to wszystko mogło być snem- ten dotyk. Jakbym była uwięziona w mgle własnych marzeń- ten dotyk.
Jeśli to prawda.
Nie chcę się budzić.
Nie chcę wracać.
Koniec.
Moje.
Serce.
Umarło.
I...
Żyje w klatce własnych snów o smaku czekolady.
____________________________________________
Już 3 rozdział za nami!
Po pierwsze:
Jest coraz więcej Zayn'a co i mnie baaardzo cieszy. W 4 pojawi się także Lou, ale początkowo uważam, że będzie go tylko trochę w końcówce. Co sądzicie o poście? Może macie jakieś uwagi? Albo pytania?
Po drugie:
Jestem ogromnie wdzięczna osobom, które to czytają, które komentują. Każdemu z osobna pragnę podziękować, bo ta historia jest dla mnie ważna i moim marzeniem, jest aby wam się podobała. Wzruszają mnie komentarze- jest to tak miłe, że... Och. Po prostu... kurcze... kocham was i to dzięki wam mam ochotę pisać dalej! Jesteście moim silnikiem napędowym :)
Chciałabym polecić kilka blogów- może chociaż trochę się odwdzięczę, może akurat ktoś poprzez tego bloga zajrzy na kilka cudownych historii,
do których linki są tutaj -
http://when-i-was-your-man.blogspot.com/ ~ Charlie
http://dear-zayn.blogspot.com/ ~ Charlie
http://storiesaboutlove.blog.onet.pl/ ~ Lauren Storiesaboutlove
http://bad-girl-in-the-body-of-an-angel.blogspot.com/ ~ Lauren Storiesaboutlove
http://my-story-with-one-direction2.blogspot.com/ ~ Soniusia S
http://whypeoplethinkthatimhappy.blogspot.com/ ~ Soniusia S
PS. Przesyłam wszystkim czytelnikom wielkiego internetowego przytulaska *w*
Promienie majowego słońca przedarły się do mojego pokoju szczypiąc powieki. Jęknęłam i głębiej wcisnęłam się w poduszkę oczekując czegoś niezwykłego. Może w końcu zniknę? Może nareszcie nie będę musiała żyć z tym ciężarem? Wszystkim byłoby lżej...
Mama nie musiałaby się wstydzić, siostra martwić, a ja płakać. Ojciec uciekł. Nim się obróciłam każdy odłamek rodziny ulegał skruszeniu. Czasem miałam uczucie, że moi rodzice umarli. A może to ja byłam dla nich martwa?
-Violet jakiś list do ciebie- mruknęła mama stojąc w drzwiach.
Za każdym razem w jej oczach widziałam złość. Żałowała, że istnieję. Jej chłód był głębszy niż najsilniejsza zima. Ani razu nie widziałam jej szczęśliwej, a przynajmniej tego nie pamiętam. Kilka lat temu moim największym marzeniem, było zobaczyć jej szczęście i zadowolenie. Żeby była dumna ze mnie.
Panele zaskrzypiały głośno, gdy powstałam z łóżka. Mama tylko westchnęła i nie patrząc na mnie wyciągnęła dłoń z kopertą. Zapiekły mnie oczy. Przypadkiem musnęłam dłoń rodzicielki odbierając biały papier. Kobieta szybko cofnęła się i trzasnęła drzwiami, pozostawiając mnie samą ze swoimi problemami.
-Nikt cię nie pokocha- szepnęłam podświadomie i po chwili sama sobie wymierzyłam płaską dłonią w policzek.
Zagryzłam wargę i ostrożnie zabrałam się za otwieranie koperty. Szło to dość wolno z uwagi na moje sztywne, grube palce. Nim się zorientowałam po kopercie zostają tylko strzępki papieru. Rozkładam kartkę i dostrzegam czerwony, wyraźny napis " Nikt cię nie kocha"
Gorączkowo szukałam mojego życia. Tego małego skrawka papieru, który tak wiele dla mnie znaczył. Posunęłabym się nawet do przekopania wnętrzności łóżka. Osunęłam się na podłogę zmęczona. To chyba koniec. Moją uwagę przykuł czerwony napis na... Na kartce. Wzięłam ją do siebie i przeczytałam tak dobrze znane słowa "Nikt cię nie kocha".
Zgniotłam starą kartkę wypuszczając na powierzchnię rydwany słonych łez. Nie może tak być. Zmieniłam się. On mnie pokocha. Sprawię, że będzie mnie kochał. Kolejne łzy wypływają z moich oczu, gdy mych uszu dobiega ryk komórki. Wciągam się na łóżko i strącam stos papierów po czym nie spoglądając na wyświetlacz, odbieram.
-Tak?- przecieram oczy, które pieką jeszcze mocniej.
-Witaj, Violet.
Krew zastyga w moich żyłach, po chwili serce przyśpiesza, mroczki wpełzają na moje oczy. Moja dłoń sama wędruje na szyję, aby upewnić się, że nadal posiadam puls. Niby jest. Słaby. Ale jest.
-Zayn- wydusiłam półszeptem.- Cześć.
-Coś się stało? Przeszkadzam?
Wstaję i niemalże natychmiast przytrzymuję się ściany. Jego głos jest obezwładniający, pociągający... Na jeden jego mruk powstałabym z martwych.
-Oczywiście, że nie!
Ty nigdy nie będziesz mi przeszkadzał.
-To dobrze- chyba się uśmiecha.- Mam nadzieję, że wczorajsza oferta nadal zobowiązuje?
Jaka do cholery...
-Oczywiście!- wydaję pisk.
-Mam ochotę pokazać ci dzisiaj jak naprawdę się bawić- mruczy kokieteryjnie, a mnie miękną kolana.
-Och...
-Wpadnę po ciebie o dziewiątej... Nie masz chyba żadnych planów?
-Oczywiście, że nie!- zaprzeczam jak najszybciej.
-Cieszę się Violet- słyszę jego cichy śmiech.- Ach, no i zapomniałbym... "oczywiście" brzmi w twoich słowach nad wymiar słodko. Do zobaczenia mała.
Koniec.
Moje.
Serce.
Umarło.
I...
Pamiętam jak mocno płakałam, gdy wyjeżdżała. Pamiętam jak moje serce kruszyło się. Z każdym uderzeniem wytryskujące złoto brudziło moją duszę. To potwornie bolało. Wiedziałam, że zaczynam tonąć. Bez siostry długo nie pociągnę.
-Ja umieram, Cheryl- zawyłam ściskając jej szczupłe ramiona jak ostatni oddech.
-Violet, nie mów tak- westchnęła roniąc setki srebrnych łez.
Tylko księżyc i słońce pamiętają co czułyśmy. Był świt i nikt nie mógł wiedzieć co przeżywałam. Wszyscy spali. Dla nas byli martwi. Nasze włosy łączyły się po raz ostatni. Zapachy skór mieszały się w tęczowym połysku porannej mgły. Było idealnie. Idealnie dla życia. A ja nie chciałam żyć. Nie bez niej.
-Nie odchodź... Zostań- błagałam po raz ostatni.
-Violet, kocham Patricka. Chcę zacząć życie z nim- musnęła dłonią mój czerwony, pulchny policzek.- Musisz być silna. Bądź silna. Dla mnie.
-Ale ja nie potrafię- załamałam się.- Nie jestem tobą! Nie wyglądam tak jak ty!
-Cicho- przygarnęła mnie mocno.- To jak wyglądasz nie ma znaczenia- gładziła moje włosy.
-W tym dziurawym świecie ma- załkałam.
-Nie wyjeżdżam na zawsze... Wrócę tu, Violet. Nie umieram- spojrzała mi głęboko w oczy.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- ucałowała moje policzki pozostawiając na nich ślady swojej nieskalanej dobroci.
-Kocham cię, Cheryl- szepnęłam, gdy była już o krok ode mnie.
-Ja ciebie też- spojrzała na mnie ze smutkiem.- Pamiętaj o naszej tajemnicy- położyła palec wskazujący na ustach.- Nikomu ani słowa.
Powtórzyłam jej gest.
-Nikomu ani słowa.
Machałam jeszcze długo. Żółta taksówka zniknęła już dawno. Krople deszczu przedzierały się przez cukrową mgłę. Z okien wysypywały się czerwone pelargonie. Stare kamienice były jak wyjęte z bajki. Wąskie uliczki oświetlone ciepłym płomieniem latarni... Wszystko wyglądało cudownie.
Cały widok psułam ja.
Tłusta.
Obrzydliwa.
I chyba martwa.
Noc była ciepła, a bezchmurne niebo wywiesiło miliony gwiazd na ten sobotni wieczór. Czekałam grzecznie pod swoim domem. Kopałam krawężnik zabrudzonym czubkiem czarnego trampka. Wdychałam gęste powietrze, w oddali widząc światła nadjeżdżającego pojazdu. Ten dźwięk.
Rozbudzający wszystkie skrawki piekła.
Taki głęboki i wciągający w otchłań.
Kawowych oczu Zayn'a.
-Wskakuj- mrugnął do mnie zatrzymując swoją bestię tuż przed mymi nogami.
Nie trzeba było mnie namawiać dwa razy. Rozdarło moją pierś, gdy otuliłam chłód jego skórzanej kurtki i mogłam smakować ten zapach przez całą długość jazdy. Chyba mogłabym tak zasnąć. Na zawsze. Otulona w jego zapach.
-Jesteśmy na miejscu.
Moje kończyny niczym śliskie macki opuściły ze smutkiem jego ciało. Lekko odrętwiała wstałam z pojazdu. Silnie czerwony neon odbijał się blaskiem w moich oczach "Hades". Bardzo oryginalna nazwa jak na Holly Bridge.
Po chwili widok zasłoniła sylwetka Zayn'a. Uśmiechał się czarująco wpatrując w moje oczy. Zagryzłam wargę zupełnie rozkojarzona jego zapachem czekolady i morzem aksamitnych, czarnych włosów przeżywających sztorm oraz targanie.
Pochylił się, a moje serce spłonęło żywcem. Jego oddech odbijał się na mojej szyi, niczym w lustrze. Mój stał się bardziej płytki, gdy czekolada chłopaka dusiła mnie na każdym kroku. Nie mogłam się ruszyć. Byłam w pułapce. I nie chciałam uciekać.
-Jesteś gotowa na mój świat?
Słowa uwięzły mi w gardle. Dopiero po chwili wyszeptałam z trudem:
-Nawet nie wiesz jak długo czekałam.
Odpowiedź zalśniła na jego wargach. Szeroki uśmiech pojawił się jak kolejne muśnięcie pędzlem wielkiego malarza. Dotyk dłoni. Dużej dłoni spod znaku tatuaży. Jakby uderzył we mnie piorun- ten dotyk Jakby to wszystko mogło być snem- ten dotyk. Jakbym była uwięziona w mgle własnych marzeń- ten dotyk.
Jeśli to prawda.
Nie chcę się budzić.
Nie chcę wracać.
Koniec.
Moje.
Serce.
Umarło.
I...
Żyje w klatce własnych snów o smaku czekolady.
____________________________________________
Już 3 rozdział za nami!
Po pierwsze:
Jest coraz więcej Zayn'a co i mnie baaardzo cieszy. W 4 pojawi się także Lou, ale początkowo uważam, że będzie go tylko trochę w końcówce. Co sądzicie o poście? Może macie jakieś uwagi? Albo pytania?
Po drugie:
Jestem ogromnie wdzięczna osobom, które to czytają, które komentują. Każdemu z osobna pragnę podziękować, bo ta historia jest dla mnie ważna i moim marzeniem, jest aby wam się podobała. Wzruszają mnie komentarze- jest to tak miłe, że... Och. Po prostu... kurcze... kocham was i to dzięki wam mam ochotę pisać dalej! Jesteście moim silnikiem napędowym :)
Chciałabym polecić kilka blogów- może chociaż trochę się odwdzięczę, może akurat ktoś poprzez tego bloga zajrzy na kilka cudownych historii,
do których linki są tutaj -
http://when-i-was-your-man.blogspot.com/ ~ Charlie
http://dear-zayn.blogspot.com/ ~ Charlie
http://storiesaboutlove.blog.onet.pl/ ~ Lauren Storiesaboutlove
http://bad-girl-in-the-body-of-an-angel.blogspot.com/ ~ Lauren Storiesaboutlove
http://my-story-with-one-direction2.blogspot.com/ ~ Soniusia S
http://whypeoplethinkthatimhappy.blogspot.com/ ~ Soniusia S
PS. Przesyłam wszystkim czytelnikom wielkiego internetowego przytulaska *w*