Wpatrywałam się w chłopaka z szeroko otwartymi oczami. Ale on nie zaprzeczył. Wręcz przeciwnie- uśmiechał się rozbrajająco. Ostrożnie zerknęłam w róg pokoju. Wysoka, lśniąca rura... Boże. Niepewnie ruszyłam w jej stronie, choć moje ciało wyraźnie wypowiedziało wojnę. Kolana trzęsły się ze strachu w wyniku czego, wyglądałam niezdarnie.
-Jesteś najsłodszą rzeczą na świecie- dobiegł mnie jego szept.
Dokładnie. "Rzeczą". Nie człowiekiem, tylko czymś chwilowym. Przesunęłam dłonią po chłodnej, gładkiej powierzchni metalu. Kątem oka dostrzegłam badawcze spojrzenie Harrego, bawiącego się szklanką z whiskey.
-Śmiało, Gwiazdko... Jesteśmy tylko my.
Okrążyłam pręt dookoła.
Robisz to dla Zayna.
Zayn potrzebuje leczenia.
Zayn potrzebuje ciebie.
Poruszyłam biodrami. Objęłam metal dłonią i ponownie okrążyłam. Było mi wstyd. Tak strasznie chciałam, żeby było już po wszystkim. Ale przeliczyłam się- to był dopiero początek.
Spod zmrużonych powiek spoglądałam na tego dupka. Wiedziałam, że cieszył go mój widok. Tylko zastanawiałam się czego bardziej. Mojego ciała, czy może mojego cierpienia? Oczyszczając umysł z jakiejkolwiek myśli ponownie wprawiłam swoje ciało w zmysłowy pęd.
Muzyka wstrząsnęła biciem mojego serca, ogniki świec odbijały się w oczach. Tak bardzo nie chciałam tam być. Wędrówka dłoni. Boże czy z Zaynem wszystko dobrze? Kuszące uwalnianie skrawków mojej niewinności. Czy tęskni za mną?
Trzask.
Harry odstawił szklankę z hukiem na stolik. Przestraszyłam się i zaprzestałam falowania ciałem. Po chwili drażnienia się z wargą, wstał i zdjął marynarkę, a potem krawat. Jego oczy posiadła czerń. Nie było tam nic. Tylko czysta żądza. Z każdym krokiem zbliżał się coraz bardziej. A gdy w końcu stał przede mną bez chwili wahania wpił się brutalnie w me drżące wargi. Usłyszałam stłumiony szczęk naszych zębów.
-Nie mogę się dłużej powstrzymywać...- szepnął zagryzając skórę mojej szyi. Tak obrzydliwie kruchą i delikatną.
Nagle poczułam jak chwyta mnie za rękę i ciągnie w niewiadome miejsce.
Lecz ujrzawszy długi korytarz drzwi pokusy, zrozumiałam co mnie czeka. Na co sama siebie skazałam. Na co miłość mnie skazała. Westchnęłam cicho i ze wszystkich sił pociągnęłam Harrego tuż przed wejściem do jednego z pokoi grzechu.
-Harry... Ja... Nie... Chcę- niemalże wypłakałam te słowa.
Dławiłam się myślami. W nadchodzącym wydarzeniu nie było nic zmysłowego, pięknego czy też podniecającego. Przeciwnie. Oddałabym wszystko byle nie musieć tego robić. Obrzydzała mnie wizja siebie samej owianej nagością. I do tego oglądaną przez Stylesa. Do tej pory tylko Zayn mnie dotykał w ten sposób... I tylko jego dłoni się nie wstydziłam.
-Och Gwiazdeczko- mruknął pochylając się.- Obiecuję, że nie będzie bolało...- uszczypnął mnie w biodro.
-Harry ty nie rozumiesz- syknęłam.- W naszej umowie nie było mowy o zbliżeniach- położyłam dłonie na jego piersi zachowując dystans między nami.
-Każdy z nas potrzebuje rozrywki- uścisnął moje nadgarstki i splótł nasze palce.- Zapewnię ci taki odpoczynek, jakiego nigdy nie miałaś- znów ten arogancki uśmieszek.
-Ja nie...
-Cicho- mimo iż powiedział to szeptem, wyczułam nutkę groźby w tych słowach.- Ty potrzebujesz Zayna. Zayn potrzebuje leczenia, ja potrzebuję ciebie... Kółeczko się zamyka...
I spoglądając w wyprane oczy znów pociągnął mnie przez próg. Tym razem nie opierałam się. Musiałam być twarda. Oddech brutala odbijał się od ścian niczym w grobie. Ale ja byłam martwa. Jego dotyk palił moją skórę. Ale ja byłam martwa. Spojrzenie przerażało do szpiku kości. Ale ja byłam martwa. Wsłuchiwałam się w bicie własnego serca. I doznałam szoku. Nie usłyszałam niczego. Tylko spomiędzy moich uchylonych warg, jak modlitwa dobiegał szept:
-Nie chcę...
Słońce zajrzało do środka pokoju. Przeraziło się widokiem, które zastało. Widokiem bladej postaci okalanej czerwonymi zadrapaniami i ciemnymi jak grzech siniakami. To właśnie mnie słońce się przestraszyło. Obolała, z gruchotem podniosłam się. Zerknęłam przez ramię. Prosto na słodko śpiącego chłopca. Jego brązowe loki pięły się po poduszce, blada skóra kontrastowała z tatuażami. Rzęsy rzucały cień na zaróżowione policzki. Prosto na toksycznego zabójcę.
Widziałam jak mięśnie jego pleców lekko się poruszyły, gdy odetchnął głębiej otumaniony piękną mgłą snów. Zagryzłam wargę. To była idealna chwila aby go zabić. Wziąć poduszkę, pasek od spodni... cokolwiek. I go udusić. Sprawić, żeby poczuł to samo co ja tej nocy. Bezradność, słabość i poniżenie.
Wyobraziłam sobie jego poczerniałe spojrzenie, kiedy zorientowałby się, że to koniec. Patrzyłabym z mściwą satysfakcją jak każdy oddech ulega zniszczeniu. Dreszcze przeszły przez moje ciało gdy zorientowałam się, że moja dłoń podąża do wielkiej, białej poduszki. Zacisnęłam na niej pięści, a wtedy ktoś złapał mój nadgarstek.
Podążyłam wzrokiem na jedno, zielone, otwarte oko.
-Co chcesz zrobić?- mruknął niewyraźnie.
Zabić cię.
-Zabić się.
Zmarszczył brwi i podparł się na łokciu. Puścił mój nadgarstek. A kiedy skierował dłoń ku mnie, odruchowo podciągnęłam kołdrę bliżej. Zamknęłam oczy.
-Nie zrobisz tego- syknął ściskając moje ramię.
Skrzywiłam się i złapałam jego dłoń chcąc aby jak najszybciej uciekła.
-Zabierz... Te... Ręce- wydusiłam głęboko oddychając.- Oczywiście, że to zrobię.
Spiął się i przesunął się ku mnie. Klękał powoli zabierając dłoń, spod której wyrósł siniak większy od oka. Gdy go ujrzał zacisnął wargi i podrapał się po głowie.
-Violet...- czy on właśnie był zmieszany?- Ja...
A potem w nagłym przypływie odwagi odsunęłam na kilka chwil kołdrę pokazując jego dzieło. Zamarł w bezruchu, na widok niemalże czarnych plam wielkich jak pająki. Zagryzłam wargę i otulając się szczelniej kołdrą poczułam jak nie daję już rady. Chciałam zerwać umowę. Ciche łzy to potwierdziły.
-Nigdy więcej- szepnęłam wstając z łóżka.- Nigdy...
Harry jeszcze przez chwilę dalej klękał na łóżku. Potem zeskoczył szybko i dogonił mnie w drodze do pokojowej łazienki.
-Przepraszam...
Chyba śniłam. Przecież Styles nie przeprasza. On żąda. Nie czuje winy. A jednak. Stał tak za mną, wyprostowany, zagubiony...
-To nie cofnie czasu- mruknęłam.
Położył dłonie na mojej tali i obrócił mnie w swoją stronę. Zaczęłam się trząść.
-Puść mnie- oddychałam coraz szybciej.
-Nie.
-Puść mnie! Nie mogę znieść tego dotyku!- krzyczałam roztrzęsiona.
A potem czarna wdowa wewnątrz mnie dostała szału. Harry niespodziewanie zbliżył się i przytulił najmocniej jak potrafił. Serce zakołatało w mojej piersi przerażone. To znowu nadejdzie! Uniosłam dłonie i chciałam go odepchnąć, ale nie potrafiłam. Był zbyt silny.
-Zostaw mnie...
-Nie chcę żebyś umarła- wymruczał poprawiając ucisk.
-Harry... Zgwałciłeś mnie... To już się stało- westchnęłam.
-Nie. To nie ja... To nie ja cię skrzywdziłem- kręcił głową wdychając mój zapach.
Jasne, że nie ty... Przecież to zawsze jest niczyja wina.
W kolejnych rozdziałach...
-Zabiję go! Sprawię, żeby cierpiał dwa razy dłużej!
Złapałam gorączkowo ciepłe ramię chłopaka. Pociągnęłam w swoją stronę.
-Nigdzie nie idziesz...
-Ale...
-Już raz mnie zostawiłeś...
***
-Nareszcie... A więc jaki jest plan? Co z Violet?
Cisza nie wróżyła nic dobrego.
-Zresztą... Po co pytam. Plan jest prosty. Wejść, zabrać Violet i wyjść.
-Nie byłbym tego taki pewien...
-O co chodzi?
-Gdybym ci powiedział, zabrałbyś nie tylko Violet.
-Cholera, mów po prostu o co chodzi?!
-Violet została...
______________________________________
♥